piątek, 1 maja 2015

2.Ich Bin Nicht Ich

Hejka! Cieszę się, że powoli Was tu przybywa. Emocje z koncertu powoli opadają, więc mogę się zająć blogiem. Miłego czytania i pozdrawiam :)

Rozdział drugi

Przez cały dzień zastanawiałem się, gdzie poszedł Tom, przez co wieczorem nie mogłem usnąć. 
Było grubo po północy, a ja siedziałem na łóżku i trzymałem w ręku komórkę, bo co dosłownie kilka minut dzwoniłem do Toma, który oczywiście nie odbierał. Nagle usłyszałem, jak ktoś wchodzi po schodach, a po chwili do naszego pokoju wparował Tom, który ledwo trzymał się na nogach.

 -Gdzie Ty byłeś?! - podszedłem do niego i zacząłem krzyczeć zdenerwowany.
 -Spokojnie, braciszku - wybełkotał.
 -Tom, jesteś pijany! 
 -Jaki tam pijany od razu - zaśmiał się.

Zbliżył się do mnie, zajechało porządnie alkoholem, na co skrzywiłem się i jednocześnie odsunąłem od niego.

 -Co jest? Już mnie nie kochasz? 
 -Czuć od Ciebie alkohol na kilometr! - krzyczałem - idź spać, jutro Ci nie odpuszczę, bo widzę, że w takim stanie długo nie pogadamy.
 -Chodź się położyć ze mną - złapał mnie za przedramiona, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo był niedelikatny i jak bardzo mnie to zabolało.
 -To boli, puść.

Wyrwałem mu się z uścisku i uderzyłem w policzek, na co rzucił we mnie morderczym spojrzeniem, aż mnie ciarki przeszły. Położył się na swoim łóżku i od razu zasnął, a ja rozbierając go westchnąłem ciężko. Co się dzieje z moim Tomem? Przykryłem go kołdrą i pocałowałem w policzek, na dobranoc.

Obudziłem się rano z ogromnym bólem głowy, zerknąłem na Toma, który oczywiście spał, jak zabity i zszedłem na dół zastając w kuchni moją mamę.

 -Dzień dobry, a gdzie Tom? - zdziwiła się.
 -Jeszcze śpi - odpowiedziałem i przetarłem oczy dłońmi.
 -Tak długo? 
 -Źle się wczoraj czuł - westchnąłem, kłamiąc. Mimo, że byłem na Toma wściekły i czekała nas jeszcze długa rozmowa, nie powiedziałem mamie prawdy. Z resztą u nas w rodzinie zawsze było tak, że gdy jeden coś zrobił, konsekwencje ponosił również ten drugi.
 -Lepiej pójdę sprawdzić, co mu dolega - wstałem od razu i zagrodziłem jej drogę.
 -Nie! To znaczy... Myślę, że Tom potrzebuje teraz trochę ciszy i spokoju - matka spojrzała na mnie zdziwiona.
 -W takim razie zajrzę do niego później.
 -A co Ty się nagle taka opiekuńcza zrobiłaś? - uniosłem prawą brew.
 -Bill, przestań w końcu - przewróciła oczami.
 -Co mam przestać?
 -Za każdym razem, gdy wracam do domu ciągle się mnie czepiasz i wytykasz mi moje błędy.
 -Które nadal popełniasz - stwierdziłem - chcesz być pomocna, to daj mi butelkę wody i dwie tabletki przeciwbólowe.

Zjadłem tabletki i przyssałem się do butelki gasząc moje pragnienie. 
Po śniadaniu wróciłem do swojego pokoju. Ciągle tylko czekałem, aż Tom się obudzi, bo czekała nad długa rozmowa. Po dwóch godzinach w końcu się doczekałem.
Wstał powoli, przetarł twarz dłońmi i złapał się za głowę, która go pewnie teraz cholernie bolała.

 -Dzień dobry, Tom - usiadłem obok niego, na łóżku. Już wiedział, co go czeka.
 -Czego ode mnie chcesz? - jęknął.
 -Chcę wiedzieć, gdzie wczoraj byłeś i co robiłeś, do jasnej cholery, martwiłem się o Ciebie przez cały dzień, nie odbierałeś i wróciłeś do domu o czwartej w nocy, narąbany. Już dawno nie widziałem Cię w takim stanie.
 -Byłem w klubie, dasz mi już spokój?
 -Z kim?
 -A jak myślisz? Z Georgem i Gustavem.
 -Beze mnie? - zapytałem zdziwiony.
 -Tak, bez Ciebie. Przez Ciebie w zespole są same kłótnie. Zawsze masz jakiś pieprzony problem, a my się chcieliśmy trochę wyluzować - oznajmił i przez resztę dnia unikał mnie.

Nazajutrz kazałem przyjść chłopakom do kawiarni.

 -Przejdźmy do konkretów, chcę mieć to już za sobą - zaczął Tom.
 -Jako, iż według Was jestem udręką w tym zespole, stwarzam problemy i zawsze się kłócę, nawet, gdy nie mam racji...
 -Bill, to nie tak - przerwał mi Georg.
 -Daj mi skończyć - podniosłem rękę, żeby milczał - postanowiłem opuścić zespół.
Chłopaki spojrzeli na mnie, jak na jakiegoś idiotę.

 -Jak to? Żartujesz sobie teraz? Odchodzisz tylko dlatego, że raz poszliśmy do klubu bez Ciebie? - krzyknął Tom.
 -Nie, Tom. Mówię całkiem poważnie. Na co Wam jestem potrzebny? W trójkę świetnie się dogadujecie i na pewno poradzicie sobie beze mnie. Znajdziecie lepszego wokalistę, z pewnością nie będzie taki zarozumiały i problematyczny, jak ja. A! No i z pewnością nie będzie wyglądał, jak pedał - spojrzałem na Toma wymownie.

Wstałem i wyszedłem z kawiarni zostawiając brata i przyjaciół samych. Udałem się na długi spacer i wróciłem dopiero po kilku godzinach.
Gdy tylko wszedłem do domu dopadł mnie starszy brat.

 -Co Ty odpierdalasz? - podniósł głos.
 -Nie krzycz.
 -Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej, Bill.
 -To moja decyzja, uszanuj to.
 -Wiedz wtedy, że ja też odchodzę z zespołu - powiedział stanowczo.
 -A co z Gustavem i Georgem?
 -Już o wszystkim wiedzą. Po tym, jak wyszedłeś powiedziałem im, że jak Ty odchodzisz, to ja również. Wybiegłem za Tobą, ale nawet nie wiedziałem, gdzie mam Cię szukać i wróciłem do domu.
 -Nie możesz!
 -Jeszcze dziś, wieczorem wyjeżdżam do taty do Norwegii - spojrzałem na niego - to jest właśnie moja decyzja i też musisz to uszanować.
 -Proszę, nie rób tego - mocno przytuliłem Toma, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie sądziłem, że przez zwykłą kłótnię nasz zespół się rozwiąże, a tym bardziej, że Tom, bez którego nie potrafię normalnie żyć zostawi mnie tutaj samego.
 -Jeszcze kilka dni temu mówiłeś, że jesteś dorosły i, że mnie nie potrzebujesz. Masz już dziewiętnaście lat, nie zachowuj się, jak dziecko - odsunął się ode mnie.
 -Bo byłem na Ciebie zły. Tom, nie zostawiaj mnie samego. Potrzebuję Cię.
 -Przecież dasz sobie radę. Jutro wyjeżdżam - oznajmił i odszedł ode mnie udając się do naszego pokoju.

 -Bill tak strasznie to przeżywa - Simone złapała Toma za ramię.
 -A co Ciebie to obchodzi? - powiedział spokojnie, dalej się pakując.
 -Przemyśl to sobie.
 -Myślałem już wcześniej o wyjeździe.
 -Co Cię do tego skłoniło? Nie rozumiem.
 -Bill, trochę Ty i jego chore postępowania. 
 -To normalne, że rodzeństwo się kłóci. Zawsze godziliście się po kilku godzinach, tym razem będzie tak samo.
 -Nie, mamo. Tu chodzi o coś poważniejszego. Coś, czym nie chciałbym Ci zawracać głowy. 
 -Jesteś pewien, że chcesz wyjechać? - westchnęła.
 -Tak - odpowiedział bez głębszego zastanowienia. 

Był już wieczór, wszyscy stali przed drzwiami.

 -Chyba czas się pożegnać - powiedział i spojrzał na mnie. Zbliżyłem się do niego i spojrzałem mu w oczy.
-Już nigdy Ci tego nie wybaczę, Tom - oznajmiłem i pobiegłem do pokoju wpadając w straszliwą histerię.


[Tydzień później]

Nagle zadzwonił telefon przerywając posiłek Simone. Popatrzyła na ekran i odebrała.
 -Kto dzwoni? - spojrzałem na nią domyślając się oczywiście, że to mój kochany braciszek.
Simone nie odpowiadając mi wstała od stołu i przepraszając mnie udała się do innego pokoju.
Po dziesięciu minutach wróciła.
 -Kto dzwonił? - ponowiłem pytanie.
 -Tom, pytał, jak się czujesz.
 -Świetnie! Wspaniale wręcz! - powiedziałem z irytacją. 
 -Bill - wstała i wyciągnęła rękę, aby pogładzić mnie po ramieniu, jednak odsunąłem się. 
 -Dajcie mi już spokój - powiedziałem i udałem się do swojego pokoju.

***
Minął już miesiąc, odkąd Tom wyjechał. Mimo, że Tom wiele razy próbował się skontaktować z młodszym bratem, ten nie odpierał i nie odpisywał na wiadomości. Nie przebaczył mu i nadal był wściekły i pełen żalu.
Wieczorem, kiedy próbował się zrelaksować w ciszy i samotności usłyszał głośną muzykę dobiegającą z domu obok. Zezłoszczony Bill postanowił opieprzyć sąsiadów. Dopiero po chwili zorientował się, że ten dom niedawno był jeszcze na sprzedaż, czyli mieszka w nim ktoś nowy, kogo on jeszcze nie zna i w sumie nawet nie chciał poznawać. 

Walnął w drzwi kilka razy ze złością. Po 2 minutach wyszedł z niego szczupły, przystojny blondyn, który był wyższy od Billa o kilka cm. Miał błękitne oczy i był ubrany w czarne rurki i skórzaną kurtkę.
 -Hej, mam na imię Adam - wyciągnął rękę do Billa w celu przywitania się i na jego twarzy zagościł sympatyczny uśmiech.
 -Bill. Możecie to ściszyć? - spytał z grymasem na twarzy.
 -Spokojnie. Może chcesz wejść do środka i się trochę napić?
 -Chcę mieć święty spokój, ok? Nie przyszedłem tu, żeby się nachlać - powiedział unosząc głos.
 -Nikt Cię do tego nie zmusza - zaśmiał się - może jednak wejdziesz? -wskazał ręką wnętrze swojego domu.
Bill się w końcu przełamał. W sumie impreza nawet mu się podobała. Skusił się na kilka drinków, aby się trochę wyluzować i cały czas rozmawiał z nowym sąsiadem. Miał wrażenie, że przez te kilka godzin się zaprzyjaźnili. Czuł, że może mu zaufać.

 -Skąd pochodzisz, Adam?
 -Z Polski. Macie tam bardzo dużo fanów.
 -Chyba mieliśmy - westchnął brunet. 
 -Jak to się w ogóle stało? Jeszcze miesiąc temu mieliście koncert w Warszawie - blondyn zauważył, że Bill nie jest chętny do odpowiedzi - Jeśli nie chcesz, to nie mów - ale uwierz, że fani na Was czekają i nadal są z Wami.
Bill kochał swoich fanów. Zawsze mówił, że są niezwykli i niepowtarzalni i strasznie za nimi tęsknił.

Bill wrócił do domu późno w nocy. Nie musiał się dziś przejmować, że mama będzie miała do niego pretensje, ponieważ rzadko kiedy była w domu i często musiała pracować w nocy. Podczas imprezy wymienił się numerem z Adamem i zanim jeszcze poszedł spać dostał sms-a :
ADAM
Mam nadzieję, że jutro znów mnie odwiedzisz. Śpij dobrze.
Bill przeczytał wiadomość i uśmiechnął się sam do siebie.

Nazajutrz wstał wcześnie rano. Przetarł oczy i udał się do kuchni. Kiedy otworzył lodówkę stwierdził, że nic konkretnego w niej nie ma, więc był zmuszony wyjść z domu, aby udać się do sklepu. Po drodze natknął się na Adama.
 -Cześć Bill.
 -Hej - przywitał się.
 -Gdzie idziesz?
 -Do sklepu. Nie ma jedzenia w domu i muszę coś kupić - na jego twarzy pojawił się grymas.
 -O, też się akurat wybieram do sklepu. Po wczorajszej imprezie pozostała tylko pustka w lodówce -zaśmiał się -pójdziemy razem? Wiesz, nie bardzo się jeszcze orientuję w terenie.
 -Czemu nie - odwzajemniłem uśmiech.

 -Będziesz dziś miał jakiegoś gościa? - spytałem obserwując Adama, który właśnie kupował czerwone wino.
 -Tak, Ciebie.
 -Adam - uśmiechnąłem się. 
 -Żaden Adam!
 -Wiesz co. W sumie i tak nie miałbym co robić sam w domu -mrugnąłem zalotnie.

***
Spojrzałem mu w oczy popijając jednocześnie wino. W pewnym momencie Adam wpił się zachłannie w moje usta, odwzajemnił pocałunek. Adama znałem cholernie krótko, ale czułem, że mogę mu zaufać i od tamtej pory zostaliśmy parą. Po kilku godzinach stwierdziłem, że muszę już wracać do domu.
 -Jest już późno, lepiej, żebym już wrócił do domu. Wpadnij do mnie jutro - pocałowałem Adama na pożegnanie i wróciłem do domu.
Nagle poczułem wibrujący telefon w kieszeni. Najpierw myślałem, że to Adam, ale gdy spojrzałem na wyświetlacz zobaczyłem, że to Tom.
 -Chciałem spytać jak się masz? - zaczął.
 -Zajebiście! Mam nowego chłopaka i jestem szczęśliwy, wiesz?
Tom z niedowierzania aż się zakrztusił.
 -No Ty sobie chyba żartujesz?!
 -Nie, kurwa. Jestem poważny, jak nigdy dotąd.
Tom zaniemówił.
 -Bill...
 -Spierdalaj. Ciesz się, że w ogóle od Ciebie odebrałem. Zostawiłeś mnie i teraz zajmij się swoimi sprawami. Nie chcę mieć z Tobą nic do czynienia.

Tom jeszcze chciał coś powiedzieć, ale Bill rozłączył się.
Dredziarz z wściekłości walnął pięścią w stół przy którym siedział. Cholernie go to zabolało, ale jeszcze bardziej zabolał go fakt, że Bill sobie kogoś znalazł. Ale dlaczego aż tak go to dotknęło? 

C.D.N.

2 komentarze:

  1. Hej :) Dzięki za link do bloga.
    Przeczytałam te dwie części i opowiadanie mi się podoba. Bill poznaje przystojnego chłopaka (Polaka w dodatku!), a Tom chyba żałuje swojej wyprowadzki.
    Czekam na kolejną część i przy okazji zapraszam do siebie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jaką przyjemność sprawił mi ten komentarz :) Cieszę się, że ktoś w ogóle czyta mojego bloga. Oczywiście, że zajrzę do Ciebie. Komentarz dodał mi chęci na pisanie pozostałych części. Mam nadzieję, że ze mną zostaniesz :D
      Ja również pozdrawiam:*

      Usuń