Hejka! Cieszę się, że powoli Was tu przybywa. Emocje z koncertu powoli opadają, więc mogę się zająć blogiem. Miłego czytania i pozdrawiam :)
Rozdział drugi
Przez cały dzień zastanawiałem się, gdzie poszedł Tom, przez co wieczorem nie mogłem usnąć.
Było grubo po północy, a ja siedziałem na łóżku i trzymałem w ręku komórkę, bo co dosłownie kilka minut dzwoniłem do Toma, który oczywiście nie odbierał. Nagle usłyszałem, jak ktoś wchodzi po schodach, a po chwili do naszego pokoju wparował Tom, który ledwo trzymał się na nogach.
-Gdzie Ty byłeś?! - podszedłem do niego i zacząłem krzyczeć zdenerwowany.
-Spokojnie, braciszku - wybełkotał.
-Tom, jesteś pijany!
-Jaki tam pijany od razu - zaśmiał się.
Zbliżył się do mnie, zajechało porządnie alkoholem, na co skrzywiłem się i jednocześnie odsunąłem od niego.
-Co jest? Już mnie nie kochasz?
-Czuć od Ciebie alkohol na kilometr! - krzyczałem - idź spać, jutro Ci nie odpuszczę, bo widzę, że w takim stanie długo nie pogadamy.
-Chodź się położyć ze mną - złapał mnie za przedramiona, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo był niedelikatny i jak bardzo mnie to zabolało.
-To boli, puść.
Wyrwałem mu się z uścisku i uderzyłem w policzek, na co rzucił we mnie morderczym spojrzeniem, aż mnie ciarki przeszły. Położył się na swoim łóżku i od razu zasnął, a ja rozbierając go westchnąłem ciężko. Co się dzieje z moim Tomem? Przykryłem go kołdrą i pocałowałem w policzek, na dobranoc.
Obudziłem się rano z ogromnym bólem głowy, zerknąłem na Toma, który oczywiście spał, jak zabity i zszedłem na dół zastając w kuchni moją mamę.
-Dzień dobry, a gdzie Tom? - zdziwiła się.
-Jeszcze śpi - odpowiedziałem i przetarłem oczy dłońmi.
-Tak długo?
-Źle się wczoraj czuł - westchnąłem, kłamiąc. Mimo, że byłem na Toma wściekły i czekała nas jeszcze długa rozmowa, nie powiedziałem mamie prawdy. Z resztą u nas w rodzinie zawsze było tak, że gdy jeden coś zrobił, konsekwencje ponosił również ten drugi.
-Lepiej pójdę sprawdzić, co mu dolega - wstałem od razu i zagrodziłem jej drogę.
-Nie! To znaczy... Myślę, że Tom potrzebuje teraz trochę ciszy i spokoju - matka spojrzała na mnie zdziwiona.
-W takim razie zajrzę do niego później.
-A co Ty się nagle taka opiekuńcza zrobiłaś? - uniosłem prawą brew.
-Bill, przestań w końcu - przewróciła oczami.
-Co mam przestać?
-Za każdym razem, gdy wracam do domu ciągle się mnie czepiasz i wytykasz mi moje błędy.
-Które nadal popełniasz - stwierdziłem - chcesz być pomocna, to daj mi butelkę wody i dwie tabletki przeciwbólowe.
Zjadłem tabletki i przyssałem się do butelki gasząc moje pragnienie.
Po śniadaniu wróciłem do swojego pokoju. Ciągle tylko czekałem, aż Tom się obudzi, bo czekała nad długa rozmowa. Po dwóch godzinach w końcu się doczekałem.
Wstał powoli, przetarł twarz dłońmi i złapał się za głowę, która go pewnie teraz cholernie bolała.
-Dzień dobry, Tom - usiadłem obok niego, na łóżku. Już wiedział, co go czeka.
-Czego ode mnie chcesz? - jęknął.
-Chcę wiedzieć, gdzie wczoraj byłeś i co robiłeś, do jasnej cholery, martwiłem się o Ciebie przez cały dzień, nie odbierałeś i wróciłeś do domu o czwartej w nocy, narąbany. Już dawno nie widziałem Cię w takim stanie.
-Byłem w klubie, dasz mi już spokój?
-Z kim?
-A jak myślisz? Z Georgem i Gustavem.
-Beze mnie? - zapytałem zdziwiony.
-Tak, bez Ciebie. Przez Ciebie w zespole są same kłótnie. Zawsze masz jakiś pieprzony problem, a my się chcieliśmy trochę wyluzować - oznajmił i przez resztę dnia unikał mnie.
Nazajutrz kazałem przyjść chłopakom do kawiarni.
-Przejdźmy do konkretów, chcę mieć to już za sobą - zaczął Tom.
-Jako, iż według Was jestem udręką w tym zespole, stwarzam problemy i zawsze się kłócę, nawet, gdy nie mam racji...
-Bill, to nie tak - przerwał mi Georg.
-Daj mi skończyć - podniosłem rękę, żeby milczał - postanowiłem opuścić zespół.
Chłopaki spojrzeli na mnie, jak na jakiegoś idiotę.
-Jak to? Żartujesz sobie teraz? Odchodzisz tylko dlatego, że raz poszliśmy do klubu bez Ciebie? - krzyknął Tom.
-Nie, Tom. Mówię całkiem poważnie. Na co Wam jestem potrzebny? W trójkę świetnie się dogadujecie i na pewno poradzicie sobie beze mnie. Znajdziecie lepszego wokalistę, z pewnością nie będzie taki zarozumiały i problematyczny, jak ja. A! No i z pewnością nie będzie wyglądał, jak pedał - spojrzałem na Toma wymownie.
Wstałem i wyszedłem z kawiarni zostawiając brata i przyjaciół samych. Udałem się na długi spacer i wróciłem dopiero po kilku godzinach.
Gdy tylko wszedłem do domu dopadł mnie starszy brat.
-Co Ty odpierdalasz? - podniósł głos.
-Nie krzycz.
-Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej, Bill.
-To moja decyzja, uszanuj to.
-Wiedz wtedy, że ja też odchodzę z zespołu - powiedział stanowczo.
-A co z Gustavem i Georgem?
-Już o wszystkim wiedzą. Po tym, jak wyszedłeś powiedziałem im, że jak Ty odchodzisz, to ja również. Wybiegłem za Tobą, ale nawet nie wiedziałem, gdzie mam Cię szukać i wróciłem do domu.
-Nie możesz!
-Jeszcze dziś, wieczorem wyjeżdżam do taty do Norwegii - spojrzałem na niego - to jest właśnie moja decyzja i też musisz to uszanować.
-Proszę, nie rób tego - mocno przytuliłem Toma, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie sądziłem, że przez zwykłą kłótnię nasz zespół się rozwiąże, a tym bardziej, że Tom, bez którego nie potrafię normalnie żyć zostawi mnie tutaj samego.
-Jeszcze kilka dni temu mówiłeś, że jesteś dorosły i, że mnie nie potrzebujesz. Masz już dziewiętnaście lat, nie zachowuj się, jak dziecko - odsunął się ode mnie.
-Bo byłem na Ciebie zły. Tom, nie zostawiaj mnie samego. Potrzebuję Cię.
-Przecież dasz sobie radę. Jutro wyjeżdżam - oznajmił i odszedł ode mnie udając się do naszego pokoju.
-Bill tak strasznie to przeżywa - Simone złapała Toma za ramię.
-A co Ciebie to obchodzi? - powiedział spokojnie, dalej się pakując.
-Przemyśl to sobie.
-Myślałem już wcześniej o wyjeździe.
-Co Cię do tego skłoniło? Nie rozumiem.
-Bill, trochę Ty i jego chore postępowania.
-To normalne, że rodzeństwo się kłóci. Zawsze godziliście się po kilku godzinach, tym razem będzie tak samo.
-Nie, mamo. Tu chodzi o coś poważniejszego. Coś, czym nie chciałbym Ci zawracać głowy.
-Jesteś pewien, że chcesz wyjechać? - westchnęła.
-Tak - odpowiedział bez głębszego zastanowienia.
Był już wieczór, wszyscy stali przed drzwiami.
-Chyba czas się pożegnać - powiedział i spojrzał na mnie. Zbliżyłem się do niego i spojrzałem mu w oczy.
-Już nigdy Ci tego nie wybaczę, Tom - oznajmiłem i pobiegłem do pokoju wpadając w straszliwą histerię.
[Tydzień później]
Nagle zadzwonił telefon przerywając posiłek Simone. Popatrzyła na ekran i odebrała.
-Kto dzwoni? - spojrzałem na nią domyślając się oczywiście, że to mój kochany braciszek.
Simone nie odpowiadając mi wstała od stołu i przepraszając mnie udała się do innego pokoju.
Po dziesięciu minutach wróciła.
-Kto dzwonił? - ponowiłem pytanie.
-Tom, pytał, jak się czujesz.
-Świetnie! Wspaniale wręcz! - powiedziałem z irytacją.
-Bill - wstała i wyciągnęła rękę, aby pogładzić mnie po ramieniu, jednak odsunąłem się.
-Dajcie mi już spokój - powiedziałem i udałem się do swojego pokoju.
***
Minął już miesiąc, odkąd Tom wyjechał. Mimo, że Tom wiele razy próbował się skontaktować z młodszym bratem, ten nie odpierał i nie odpisywał na wiadomości. Nie przebaczył mu i nadal był wściekły i pełen żalu.
Wieczorem, kiedy próbował się zrelaksować w ciszy i samotności usłyszał głośną muzykę dobiegającą z domu obok. Zezłoszczony Bill postanowił opieprzyć sąsiadów. Dopiero po chwili zorientował się, że ten dom niedawno był jeszcze na sprzedaż, czyli mieszka w nim ktoś nowy, kogo on jeszcze nie zna i w sumie nawet nie chciał poznawać.
Walnął w drzwi kilka razy ze złością. Po 2 minutach wyszedł z niego szczupły, przystojny blondyn, który był wyższy od Billa o kilka cm. Miał błękitne oczy i był ubrany w czarne rurki i skórzaną kurtkę.
-Hej, mam na imię Adam - wyciągnął rękę do Billa w celu przywitania się i na jego twarzy zagościł sympatyczny uśmiech.
-Bill. Możecie to ściszyć? - spytał z grymasem na twarzy.
-Spokojnie. Może chcesz wejść do środka i się trochę napić?
-Chcę mieć święty spokój, ok? Nie przyszedłem tu, żeby się nachlać - powiedział unosząc głos.
-Nikt Cię do tego nie zmusza - zaśmiał się - może jednak wejdziesz? -wskazał ręką wnętrze swojego domu.
Bill się w końcu przełamał. W sumie impreza nawet mu się podobała. Skusił się na kilka drinków, aby się trochę wyluzować i cały czas rozmawiał z nowym sąsiadem. Miał wrażenie, że przez te kilka godzin się zaprzyjaźnili. Czuł, że może mu zaufać.
-Skąd pochodzisz, Adam?
-Z Polski. Macie tam bardzo dużo fanów.
-Chyba mieliśmy - westchnął brunet.
-Jak to się w ogóle stało? Jeszcze miesiąc temu mieliście koncert w Warszawie - blondyn zauważył, że Bill nie jest chętny do odpowiedzi - Jeśli nie chcesz, to nie mów - ale uwierz, że fani na Was czekają i nadal są z Wami.
Bill kochał swoich fanów. Zawsze mówił, że są niezwykli i niepowtarzalni i strasznie za nimi tęsknił.
Bill wrócił do domu późno w nocy. Nie musiał się dziś przejmować, że mama będzie miała do niego pretensje, ponieważ rzadko kiedy była w domu i często musiała pracować w nocy. Podczas imprezy wymienił się numerem z Adamem i zanim jeszcze poszedł spać dostał sms-a :
ADAM
Mam nadzieję, że jutro znów mnie odwiedzisz. Śpij dobrze.
Bill przeczytał wiadomość i uśmiechnął się sam do siebie.
Nazajutrz wstał wcześnie rano. Przetarł oczy i udał się do kuchni. Kiedy otworzył lodówkę stwierdził, że nic konkretnego w niej nie ma, więc był zmuszony wyjść z domu, aby udać się do sklepu. Po drodze natknął się na Adama.
-Cześć Bill.
-Hej - przywitał się.
-Gdzie idziesz?
-Do sklepu. Nie ma jedzenia w domu i muszę coś kupić - na jego twarzy pojawił się grymas.
-O, też się akurat wybieram do sklepu. Po wczorajszej imprezie pozostała tylko pustka w lodówce -zaśmiał się -pójdziemy razem? Wiesz, nie bardzo się jeszcze orientuję w terenie.
-Czemu nie - odwzajemniłem uśmiech.
-Będziesz dziś miał jakiegoś gościa? - spytałem obserwując Adama, który właśnie kupował czerwone wino.
-Tak, Ciebie.
-Adam - uśmiechnąłem się.
-Żaden Adam!
-Wiesz co. W sumie i tak nie miałbym co robić sam w domu -mrugnąłem zalotnie.
***
Spojrzałem mu w oczy popijając jednocześnie wino. W pewnym momencie Adam wpił się zachłannie w moje usta, odwzajemnił pocałunek. Adama znałem cholernie krótko, ale czułem, że mogę mu zaufać i od tamtej pory zostaliśmy parą. Po kilku godzinach stwierdziłem, że muszę już wracać do domu.
-Jest już późno, lepiej, żebym już wrócił do domu. Wpadnij do mnie jutro - pocałowałem Adama na pożegnanie i wróciłem do domu.
Nagle poczułem wibrujący telefon w kieszeni. Najpierw myślałem, że to Adam, ale gdy spojrzałem na wyświetlacz zobaczyłem, że to Tom.
-Chciałem spytać jak się masz? - zaczął.
-Zajebiście! Mam nowego chłopaka i jestem szczęśliwy, wiesz?
Tom z niedowierzania aż się zakrztusił.
-No Ty sobie chyba żartujesz?!
-Nie, kurwa. Jestem poważny, jak nigdy dotąd.
Tom zaniemówił.
-Bill...
-Spierdalaj. Ciesz się, że w ogóle od Ciebie odebrałem. Zostawiłeś mnie i teraz zajmij się swoimi sprawami. Nie chcę mieć z Tobą nic do czynienia.
Tom jeszcze chciał coś powiedzieć, ale Bill rozłączył się.
Dredziarz z wściekłości walnął pięścią w stół przy którym siedział. Cholernie go to zabolało, ale jeszcze bardziej zabolał go fakt, że Bill sobie kogoś znalazł. Ale dlaczego aż tak go to dotknęło?
C.D.N.
Rozdział drugi
Było grubo po północy, a ja siedziałem na łóżku i trzymałem w ręku komórkę, bo co dosłownie kilka minut dzwoniłem do Toma, który oczywiście nie odbierał. Nagle usłyszałem, jak ktoś wchodzi po schodach, a po chwili do naszego pokoju wparował Tom, który ledwo trzymał się na nogach.
Zbliżył się do mnie, zajechało porządnie alkoholem, na co skrzywiłem się i jednocześnie odsunąłem od niego.
-To boli, puść.
-A co Ty się nagle taka opiekuńcza zrobiłaś? - uniosłem prawą brew.
-Bill, przestań w końcu - przewróciła oczami.
-Co mam przestać?
-Za każdym razem, gdy wracam do domu ciągle się mnie czepiasz i wytykasz mi moje błędy.
-Które nadal popełniasz - stwierdziłem - chcesz być pomocna, to daj mi butelkę wody i dwie tabletki przeciwbólowe.
Zjadłem tabletki i przyssałem się do butelki gasząc moje pragnienie.
-Beze mnie? - zapytałem zdziwiony.
Nazajutrz kazałem przyjść chłopakom do kawiarni.
-Bill, to nie tak - przerwał mi Georg.
-Daj mi skończyć - podniosłem rękę, żeby milczał - postanowiłem opuścić zespół.
-Nie możesz!
-Bill, trochę Ty i jego chore postępowania.
Po dziesięciu minutach wróciła.
Wieczorem, kiedy próbował się zrelaksować w ciszy i samotności usłyszał głośną muzykę dobiegającą z domu obok. Zezłoszczony Bill postanowił opieprzyć sąsiadów. Dopiero po chwili zorientował się, że ten dom niedawno był jeszcze na sprzedaż, czyli mieszka w nim ktoś nowy, kogo on jeszcze nie zna i w sumie nawet nie chciał poznawać.
ADAM
Mam nadzieję, że jutro znów mnie odwiedzisz. Śpij dobrze.
Bill przeczytał wiadomość i uśmiechnął się sam do siebie.
Nagle poczułem wibrujący telefon w kieszeni. Najpierw myślałem, że to Adam, ale gdy spojrzałem na wyświetlacz zobaczyłem, że to Tom.
Hej :) Dzięki za link do bloga.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam te dwie części i opowiadanie mi się podoba. Bill poznaje przystojnego chłopaka (Polaka w dodatku!), a Tom chyba żałuje swojej wyprowadzki.
Czekam na kolejną część i przy okazji zapraszam do siebie :)
Pozdrawiam!
Nawet nie wiesz, jaką przyjemność sprawił mi ten komentarz :) Cieszę się, że ktoś w ogóle czyta mojego bloga. Oczywiście, że zajrzę do Ciebie. Komentarz dodał mi chęci na pisanie pozostałych części. Mam nadzieję, że ze mną zostaniesz :D
UsuńJa również pozdrawiam:*