niedziela, 20 marca 2016

8.Rodzinny Dom

Hej. Od dzisiaj zaczynam wstawiać rozdziały regularnie. Drugie opowiadanie jest na razie wstrzymane, ponieważ tak jak już pisałam poprawiam je, więc bez sensu jest pisać kolejne części jak nie wiecie co było wcześniej, a zmieniłam dużo rzeczy. Za tydzień, w niedzielę, o godzinie 19.00 kolejny rozdział Rodzinnego Domu. Jest to już stała pora.
Miłego czytania.
Buziaki!


Rozdział ósmy

W domu czekał na mnie ciepły obiad i dobry deser. Chciałem szybko zjeść, żeby uciec do pokoju przed Georgiem. Próbowałem uniknąć czegoś, co i tak będzie miało niedługo miejsce. Georg mnie zabije.

 -A gdzie panicz Georg? - zapytała Sara ze zdziwieniem, wycierając naczynia ręczniczkiem. 
 -Panicz? To zwykły dzieciak - wziąłem dokładkę wszystkiego, co tylko było na stole - jest w drodze do domu.
 -Nie przyjechaliście razem? - usiadła obok mnie.
 -Georg wolał iść na pieszo - zachichotałem cicho.
 -Na pieszo!? - Sara wytrzeszczyła na mnie oczy i otworzyła buzię - czy on aby na pewno dobrze się dziś czuje? 
 -Tak, a dlaczego? - zapytałem, chociaż bawiła mnie jej reakcja. 
 -Georg nienawidzi chodzić gdzieś sam... Zawsze, wszędzie wozi go Artur - pokiwała głową.
 -Może dziś wolał iść sam - wzruszyłem ramionami. 
 -Wywinąłeś mu jakiś numer, Tom? - zastygłem w bezruchu i spojrzałem na nią.
 -Ja? Oczywiście, że nie!
 -Tom... - popatrzyła na mnie unosząc brwi.
 -No, ale należało mu się!
 -Eh, widziałam! - westchnęła - będziesz miał z nim kłopoty.
 -To jego wina! Ja sobie spokojnie rozmawiałem z Melanie, a on nagle znienacka pojawił się i zaczął ją wyzywać i chyba nawet grozić. To była moja jedyna koleżanka, pomogła mi ze wszystkimi lekcjami, oprowadziła mnie po szkole, bo oczywiście panicz nie miał na to ochoty. Nie mam tu nikogo, a on przyszedł i wszystko zniszczył!
 -Powiedziałeś... Melanie? - zapytała.
 -Znasz ją? Kim ona jest, albo raczej była dla Georga? - zacząłem zadawać jej masę pytań. Może jedyna osoba wyjaśni mi co się tutaj dzieje!
 -Nie znam jej. Pierwszy raz o niej słyszę - wstała pospiesznie i zniknęła po chwili w kuchni.
 -Poczekaj! - pobiegłem za nią. Stała niespokojnie, opierając się o blat w kuchni - co Wy znowu przede mną ukrywacie!? Mam prawo wiedzieć!
 -Zapomnij o tym, chłopcze. Nie było żadnej rozmowy. - powiedziała, starając się zachować spokój i powiedzieć to delikatnie. 
 -Myślałem, że można na Ciebie liczyć - oparłem ramię o futrynę i schowałem ręce do kieszeni - chociaż na Ciebie!
 -Przykro mi, Tom - pokiwała głową i wróciła do gotowania, nie zwracając na mnie uwagi.
 -Wielkie dzięki. - szepnąłem wkurzony i pobiegłem do swojego pokoju. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem Georga. Był wkurzony. Bardzo wkurzony. Ciekawe, w jaki sposób mnie zabije. Może udusi mnie poduszką, gdy będę spał, a może od razu wbije mi nóż w plecy? Ale chwila moment! Przecież ja jestem Tomem! A Tom nigdy się nie poddaje! To on powinien się mnie bać i główkować nad tym, co mu zrobię, a nie ja! W każdym razie wiedziałem już, że nic nam nie pomoże. Ani jego okrutni rodzice, ani służba, czy nauczyciele. Jesteśmy zdani tylko na siebie. Kiedyś nawet mi o tym mówił, ale uznałem to za kompletną bzdurę i nie uwierzyłem mu, ale teraz to wydaje się być sensownym. Usiadłem na łóżku i w spokoju czekałem, aż Georg przyjdzie rozbić mi łeb o ścianę. Miałem wrażenie, że moje moje serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Przypomniałem sobie wszystkie chwile, gdy mnie upokarzał i wyzywał od najgorszych i całe tchórzostwo wraz ze strachem ulotniło się. Czekałem na niego coraz bardziej niecierpliwie, byłem gotów, by się bronić. Bronić swojej dumy! Dumy biednego chłopczyka z bidula! Udowodnię mu, pokażę mu! Żyły mi pulsowały, zacisnąłem odruchowo pięści. Minęła godzina, półtorej. Dwie godziny! Gdzie jest ta gnida!? Sam do niego pójdę! Może ma dla mnie jakieś niespodzianki w postaci pułapek? Hm, nieźle się zabawimy! Uchyliłem powoli drzwi i wyjrzałem ostrożnie na zewnątrz. Pusto. Wymknąłem się zewnątrz i po cichu, na paluszkach podszedłem do jego drzwi i przyłożyłem do nich ucho, słysząc muzykę wydobywającą się z wewnątrz. Złapałem za klamkę i już miałem otworzyć... Nie! Moje wejście musi zapamiętać sobie do końca życia! Musi się wystraszyć! Otworzyłem drzwi kopniakiem i wparowałem do środka. Georg siedział po turecku na łóżku i odrabiał lekcje. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. 

 -Co Ty robisz!? - podszedłem do niego.
 -Lekcje - odpowiedział obojętnie - nie widać?
 -Przecież miałeś do mnie przyjść!
 -Po co? - prychnął.
 -Mieliśmy się bić - wybuchł śmiechem - co Cię tak bawi!? - podszedłem bliżej i jednym, zwinnym ruchem zrzuciłem mu wszystkie książki i zeszyty na podłogę, niszcząc kilka "niechcący" - ups!
 -Ty jesteś naprawdę pojebany, Tom! Naprawdę chciałeś się ze mną bić?
 -A Ty nie? Nie byłeś wściekły, że dzięki mnie musiałeś iść chwilkę na pieszo? Panicz Georg nie zapragnął zemsty? - zakpiłem sobie z niego. 
 -Jeszcze się zdziwisz, bachorze - oznajmił i zaczął zbierać zeszyty z podłogi - jutro mam ważny test. Jeżeli go obleję Ty zapłacisz mi za to dwa razy brutalniej. 
 -Myślisz, że bójka rozwiąże Twoje problemy, zakompleksiony kretynie?
 -To Ty tak myślisz. - uśmiechnął się złośliwie i wrócił do nauki, zakładając słuchawki na uszy i ignorując mnie kompletnie. 
 -Halo! Ja do Ciebie mówię, Ty ośle! - on tylko popatrzył na mnie obojętnie i zajął się czytaniem grubej książki, trochę zniszczonej i bez kilku kartek, przeze mnie. Najchętniej podarłbym mu te jego wszystkie notatki, byleby zwrócił na mnie uwagę, ale zrezygnowałem. Szkoda mi było na niego czasu, ja w końcu też mam naukę, a tego zawalić nie mogę. 


Następny dzień okazał się istną katorgą. Prawie na każdej lekcji mieliśmy jakieś kartkówki. Próbowałem nawiązać jakiś kontakt z Melanie, ale unikała mnie. Widziałem jak co jakiś czas Georg przechodząc obok niej mówił jej coś na ucho i rzucał mordercze spojrzenie. Melanie zerknęła na mnie, a gdy zauważyła, że cały czas ją obserwuję speszyła się i odwróciła na pięcie, znikając gdzieś. Za którymś razem postanowiłem iść za nią. Doszliśmy do końca korytarza, gdzie nie było uczniów, ani nawet nauczycieli. Podszedłem do niej i złapałem ją za ramię.

 -Hej! - podskoczyła i odwróciła się w moją stronę - wystraszyłeś mnie! Nie chodź za mną! - próbowała mnie ominąć, ale zagrodziłem jej drogę.
 -Chcę z Tobą porozmawiać.
 -Nie mamy o czym! Zostaw mnie w spokoju! - nagle poczułem na ramieniu czyjąś dłoń, odwróciłem się i zobaczyłem Georga. Świetnie! Zajebiście! 
 -Wynocha. - zwrócił się do Melanie, popychając ją lekko. Ta przyłożyła dłoń do jego twarzy, mocno go uderzyła i sobie poszła, zostawiając nas samych.
 -Śledzisz mnie? - oparł dłonie o ścianę, po obu bokach mojej głowy. 
 -Tylko pilnuję. - mój oddech przyspieszył, serce zaczęło szybciej bić - trzymaj się od niej z daleka, albo inaczej sobie pogadamy i ona najbardziej na tym ucierpi. 
 -Grozisz mi? 
 -Jasne - zaśmiał się, mówiąc całkiem poważnie.  
 -Nie boję się Ciebie - szepnąłem. Nogi pode mną uginały się. No dobra, tak naprawdę cholernie się go bałem, ale próbowałem to jakoś ukryć. Nagle zadał mi cios w okolicach żołądka, upadłem na podłogę, kaszląc i czołgając się po podłodze, próbując uciec. Jeszcze wczoraj obiecałem sobie, że będę się bronił, aż do utraty tchu! Niestety Georg w tym momencie był dla mnie okrutny i bezlitosny. Zamknąłem oczy i machałem rękoma na oślep, bijąc go po twarzy. Po chwili złapał moje ręce i przygwoździł mnie mocno do ściany.
 -Ohh - jęknąłem z bólu, słysząc jak kości w moim ciele strzelają, sprawiając mi ogromny ból.
 -Boli bardzo? - przycisnął mnie jeszcze bardziej do ściany.
 -Tak...
 -Biedactwo! - rzucił mną o podłogę, przewrócił na brzuch i usiadł na mnie okradkiem, wykręcając mi ramię. 
 -Boli! - zacząłem kopać nogami i wiercić się, próbując jakoś wydostać się z jego uścisku i uciec jak najdalej. 
 -Co Ty nie powiesz! - wykręcił mi ją jeszcze bardziej.
 -Złamiesz mi zaraz rękę! Już wystarczy! 
 -Chciałeś walki? To teraz ją masz! 
 -Nie!
 -Ależ tak. Wiesz co, Tom? - pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha. Zacisnąłem szczękę - miałem nadzieję, że przyjedzie do mnie ktoś fajny, ale nie spodziewałem się takiego kretyna. Nie lubiłem Cię od samego początku, ale teraz Cię nienawidzę. I dopóki nie opuścisz mojego domu będę Ci zatruwał życie i uwierz, nikt Ci nie pomoże, nikt Cię nie usłyszy i każdy będzie miał Cię gdzieś. Wiem coś o tym!
 -A co ja Ci takiego zrobiłem!?
 -Jesteś nieposłuszny, pakujesz się w tarapaty, z których ja muszę Cię ratować, robisz mi na złość, wyzywasz mnie, robisz mi codziennie wyrzuty sumienia, bijesz mnie i nie chcesz dać mi tego, czego ja oczekuję od kogoś od piętnastu lat!
 -Czego Ty oczekujesz!? Z Tobą nie da się nawet normalnie rozmawiać! Od samego początku robisz ze mnie biedaka i patrzysz na mnie z góry, chociaż to Ty mnie tu ściągnąłeś! Postępujesz tak z każdym, uważasz się za lepszego, więc później nie dziw się, że nikt nie wytrzymuje z Tobą dłużej niż pięć minut i każdy od Ciebie odchodzi! - wykrzyczałem resztkami sił. Uścisk na mojej ręce zwolnił się. Już myślałem, że to koniec, kiedy nagle brutalnie odwrócił mnie w swoją stronę i uderzył w policzek. 
 -Jeśli jeszcze raz wypowiesz się na mój temat zniszczę Ciebie! - wrzasnął i zszedł ze mnie, pociągając mnie za ramię. Popchnął mnie na ścianę - nie chcę Ciebie znać i gówno mnie obchodzi, w jaki sposób to zrobisz, ale masz zniknąć z mojego życia raz na zawsze! I od Melanie też trzymaj się z daleka!
 -Nie. - zatrzymał się i spojrzał na mnie.
 -Co?
 -Nie zrobię tego tylko dlatego, że Ty sobie tak życzysz! Nic dla mnie nie znaczysz, nie masz prawa mi rozkazywać i grozić! Mógłbym iść z tym na policję!
 -To idź - wzruszył obojętnie ramionami - droga wolna.
 -Ja też myślałem, że jesteś inny - podszedł do mnie bliżej - to znaczy jasne, że spodziewałem się rozpieszczonego bachora - snoba, ale myślałem, że pomożesz mi chociaż utrzymać kontakt z moim bratem. Myślałem, że się polubimy, chociaż wcale nie uśmiechało mi się tu przyjeżdżać! Od samego początku nie zachowywałeś się w porządku w stosunku do mnie i od razu Cię znienawidziłem. Jesteś taki sam, jak wszystkie inne snoby, dążysz do celu po trupach i nie liczy się nic, oprócz hajsu. Zniszczysz wszystko, na czym mi zależy, łącznie ze mną. Myliłem się co do Ciebie. 
 -Najwyraźniej - uśmiechnął się i znowu uderzył w policzek. Nie miałem siły się już nawet bronić, więc uciekłem stamtąd jak ostatni tchórz i idiota. Zamknąłem się w łazience i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Cała moja twarz była opuchnięta i zakrwawiona. 
 -Co za skurwysyn! - wykrzyczałem, przemywając twarz wodą. Miałem gdzieś, że może ktoś jest tutaj ze mną. Byłem wkurzony na Georga i w szczególności na samego siebie, że znowu stchórzyłem! Przemyłem twarz zimną wodą i podniosłem koszulkę oglądając swój posiniaczony brzuch. Nie sądziłem, że jest w stanie być taki agresywny! Przecież pokonałem go na siłowni i myślałem, że jest słaby! Nie mogę iść tak na lekcje, na mojej twarzy było pełno zadrapań i siniaków i jak ktoś z nauczycieli to zauważy to od razu wezwą Verę i Sebastiana, a ja nie chcę robić nikomu problemów, poza tym wyszło by na jaw, że wdałem się w bójkę. Ale gdy zerwę się z lekcji to też mogą zadzwonić po Trümperów... Trudno! Nie mogę pokazać się nikomu w takim stanie. Wyjąłem komórkę z kieszeni w pośpiechu wybrałem numer do Artura z prośbą, aby przyjechał po mnie najszybciej jak to możliwe. Po dzwonku, gdy na holu nie było już nikogo poszedłem pod klasę po swój plecak i zarzuciłem go na ramię. Nie bałem się, w końcu to nie pierwszy raz, kiedy się skądś wymykam. Wyszedłem spokojnie ze szkoły, skradając się po cichu i pobiegłem do limuzyny. 
 -To może teraz mi to wytłumaczysz? - zapytał od razu Artur - jak rozmawialiśmy przez telefon to nie chciałeś mi nic powiedzieć. 
 -Bo się spieszyłem! - Artur odwrócił się w moją stronę i dopiero teraz przyjrzał mi się dokładniej, bo wcześniej tylko zerknął na mnie przez lusterko. 
 -A co Ci się stało w buzię? - spytał lekko spanikowany.
 -A to, to długa historia, później Ci opowiem. Mógłbyś zabrać mnie do domu?
 -Nie wiem czy to dobry pomysł - westchnął - jak Twój ojczym się dowie to nie będzie za ciekawie.
 -Tylko nic im nie mów, Arturze! 
 -Niestety jestem zmuszony, Tom. Bójka to poważna sprawa!
 -Ale ja się z nikim nie biłem! 
 -To jeszcze gorzej! - zrobił się cały czerwony i zdenerwowany, rzecz jasna nie na mnie, tylko na całą tą sytuację. 
 -Nie martw się o mnie, wszystko jest już okej, ale nie mogę iść w takim stanie na lekcję, bo nauczyciele zadzwonią po Trümperów.
 -Tom... Powiedz mi chociaż kto Ci to zrobił? - zapytał, ruszając. 
 -No... - zacząłem krążyć niespokojnie wzrokiem po podłodze - taki mój jeden nieprzyjaciel.
 -Czyli? - okej, jedno już wiedziałem. Przed Arturem nic się nie ukryje i nie ma sensu kłamać mu w oczy.
 -Georg - syknąłem - Georg mi to zrobił. 
 -Tom? - zapytał z nutą pretensji w głosie - a czy to nie przez ten Twój wczorajszy żart?
 -Nie! Od początku się nie lubiliśmy - sprostowałem. 
 -Wiesz, że jeśli chodzi o Georga, to ja nic nie mogę na to poradzić...
 -Ale ja od Was niczego nie oczekuję! Przestań się już tak o mnie martwić, zapewniam Cię, że na pewno nie będzie tak, że on będzie mnie maltretował, a ja nic z tym nie zrobię. Dam sobie z nim radę. 
 -Nie możecie się po prostu dogadać?
 -To nie takie proste dogadać się z Georgiem, jak Ci się wydaje.
 -Jestem pewien, że w końcu się polubicie. 
 -Mylisz się, Arturze.
 -Ehh, wiem, że Georg ma trudny charakter, ale może macie chociaż wspólne zainteresowania? 
 -Na pewno nie! Jestem jego totalnym przeciwieństwem. 
 -Może jednak jest coś co Was łączy?
 -Chyba wspólna szkoła - zamyśliłem się - i na tym się kończy.
 -No to chociaż się nie bijcie!
 -To on mnie pobił! Jak możesz myśleć, że ja zadawałem mu ciosy, przecież jest kilkakrotnie wyższy ode mnie!
 -Georg już taki jest, zawsze myśli, że idealnym rozwiązaniem jest bójka. Myśli, że to jedyny sposób na dogadanie się lub załatwienie spraw.
 -Ale przecież on ma dopiero szesnaście lat! Czemu nikt z nim nie zrobi porządku?
 -Tylko my to widzimy i wiemy jaki jest, ale jednocześnie jesteśmy również tylko służbą i nie nam to oceniać. A Vera i Gordon nie mają czasu na takie głupoty.
 -Czemu mnie to nie dziwi? - westchnąłem głośno i opadłem na siedzenie - zaraz, zaraz, skoro mówisz, że nie mają czasu na takie głupoty to dlaczego straszyłeś mnie, że się im poskarżysz? - zmarszczyłem brwi - chcesz się mnie pozbyć?
 -Nie, jasne że nie! - szofer wytarł dłonią czoło.
 -Dlaczego się tak stresujesz zawsze, gdy ze mną rozmawiasz? Denerwuje mnie to, zachowujesz się, jakbyś się mnie bał. Nigdy nie rozmawiasz z Georgiem?
 -Nie wolno mi z nim rozmawiać.
 -Jak to nie wolno? 
 -Kazano mi skupić się na pracy i nie wtrącać w sprawy rodzinne - prychnąłem. 
 -Chyba sobie żartujesz! - nie wiedziałem, że jeszcze coś mnie tutaj zdziwi - coraz bardziej zadziwia mnie ta dziwna rodzinka. Wciąż nie wiem, jakim cudem się tu znalazłem i trafiłem do tego domu wariatów! - wyjrzałem przez okno. Nie sądziłem, że komuś może tak bardzo zależeć tylko i wyłącznie na pieniądzach, sądziłem, że wiem już wiele, ale okazało się, że wiele mi nie powiedzieli i nadal nie mówią... - i to dlatego się tak denerwujesz jak ze mną rozmawiasz? Boisz się, że się poskarżę i stracisz pracę?
 -Wiesz, raz już miałem podobną sytuację! Spytałem Georga jak było w szkole, bo zaniepokoiłem się tym, że wrócił z podbitym okiem i dużo mnie to kosztowało. Wylecę stąd na jedno skinięcie palcem Georga, albo Twoje.
 -Nie mogę uwierzyć, że mimo tego że wozisz wszędzie ten jego leniwy tyłek on Cię tak traktuje!
 -Nie przesadzajmy, w końcu to moja praca i za to mi płacą. 
 -W takim razie nie obawiaj się nigdy tego, jak ze mną jedziesz. Ja taki nie jestem, poza tym fajnie mi się z Tobą rozmawia. Ty i Sara jesteście najnormalniejszymi osobami w tym całym apartamencie. 

Szofer spojrzał na mnie w lusterku i uśmiechnął się.

 -Dzięki, Tom. Od początku wiedziałem, że jesteś w porządku. 
 -A dlaczego Ty zgodziłeś się pracować tutaj, wśród tych snobów?
 -Cóż, nie będę ukrywał, ale bardzo dobrze płacą. 
 -I wszystko jasne - zaczęliśmy się oboje śmiać. 
 -No, jesteśmy na miejscu - zaparkował i odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć - wysiadaj. 
 -A Ty nie idziesz?
 -Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - wzruszyłem ramionami, co oznaczało, że nie bardzo mnie to obchodziło. Jestem jeszcze dzieckiem, nie interesują mnie te wszystkie nudne sprawy dorosłych. Kiedyś będzie na to czas, ale na razie chcę trochę pożyć!
 -Do zobaczenia, Arturze - pomachałem mu, wychodząc z limuzyny. Wciąż nie czułem się dobrze, jeżdżąc nią, ale jak zwykle miałem najmniej do powiedzenia na ten temat i niestety musiałem się dostosować czy tego chciałem, czy nie.

Wszedłem do domu na paluszkach, starając się bez najmniejszego hałasu przedostać do mojego pokoju. Szedłem w skupieniu i ciszy, aż tu nagle potknąłem się o coś leżącego na podłodze i runąłem na podłogę. Nie wierzę, że jestem aż takim niezdarą! 

 -Scheisse! - szepnąłem wściekły i obolały. Chyba skręciłem sobie kostkę.
 -Włamywacz! - usłyszałem nagle i próbując wstać dostałem parasolką w głowę! Ponownie upadłem, aż zakręciło mi się w głowie. Przed oczami miałem dwie Sary...
 -Sara? - spytałem łapiąc się za bolącą głowę - dlaczego nigdy nie mówiłaś, że masz siostrę bliźniaczkę? - zmrużyłem oczy, przypatrując się jej siostrze. Po chwili znów zacząłem widzieć dobrze i zdałem sobie sprawę, że to tylko jedna Sara, wystraszona, ściskająca parasolkę w ręku.
 -Tom! - rzuciła ją na bok i podbiegła do mnie, łapiąc mnie za ramiona i pomagając mi wstać - myślałam, że jesteś włamywaczem! Wystraszyłam się! Nic Ci nie jest?
 -Poza wstrząśnięciem mózgu to chyba nic! - zakryłem twarz w dłoniach. 
 -Przepraszam! - złapała moje dłonie, odciągając je od mojej twarzy - Boże! Biłeś się z kimś!?
 -To nie tak, zaraz Ci to wyjaśnię! - zacząłem się tłumaczyć.
 -A więc słucham! - zapytała zdenerwowana, zmartwiona i jednocześnie przerażona. 
 -To Georg mi to zrobił...
 -A mówiłam! Ostrzegałam Cię, chłopcze, żebyś z nim nie zaczynał.
 -Nie będę okazywał strachu! Co to jest w ogóle za dom!? Zamiast coś zrobić z Georgiem to każesz mi siedzieć cicho!
 -Nie wiem, czy Artur Ci już o tym mówił, ale my jesteśmy tylko służbą i nie możemy się wtrącać w Georga sprawy - przypomniałem sobie wypowiedzi Artura i od razu przestałem winić o wszystko Sarę. 
 -To w takim razie mi też nie mów co mam robić! - ominąłem ją i ruszyłem pospiesznie do łazienki. Przemyłem buzię lodowatą wodą i wytarłem ją w delikatny, miękki ręcznik. Boli! Wszystko mnie cholernie boli.
 -Tom, zaczekaj! Trzeba zrobić Ci opatrunek - wyszedłem powoli z łazienki, a resztą zajęła się Sara. Poprzyklejała mi pełno plasterków, a twarz przemyła rumiankiem i posmarowała jakąś maścią, która ładnie pachniała malinami. W niektóre miejsca przyłożyła mi lodu i byłem prawie jak nowy.
 -Dziękuję Ci bardzo. Teraz pozwól mi iść do swojego pokoju i odpocząć - skinęła głową i zmartwiona jeszcze spytała, czy nie zrobić mi czegoś do jedzenia. Utwierdziłem ją i Artura w przekonaniu, że wszystko jest pod kontrolą i nie potrzebuję wiele pomocy z ich strony, jednak mimo wszystko wiem, że martwili się o mnie, tylko chcieli to ukryć i nie dawać oznak zwątpienia w naszą relację. Jednak ja byłem spostrzegawczy i pewnych rzeczy nie dało się ukryć. Wciąż jednak nie mogłem uwierzyć, że ON mnie tak potraktował. Przecież od początku byłem w porządku w stosunku do niego i miałem nadzieję, że po tym, jak chociaż trochę się zmieni to może nawet się zaprzyjaźnimy. Ale w tym momencie zwątpiłem we wszystko. W to, że kiedykolwiek odzyskam brata, w Georga i przede wszystkim w siebie. Chciałem po prostu uciec jak najdalej od wszystkich. Zniknąć - jedyne, czego teraz pragnę i chyba nawet osiągnę. 

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz