środa, 7 października 2015

Rodzinny Dom - rozdział 1

Pewnego dnia o poranku dzieci usłyszały samochód na zewnątrz. Każdy z ciekawością stanął przy oknie i ze smutkiem obserwował młodą parę wysiadającą z samochodu. To nie był dobry znak, każdy dobrze wiedział, że przyszli tu adoptować syna lub córkę. Bliźniacy również przejęli się, że ktoś opuści dom dziecka, ale nie spodziewali się, że to będzie jeden z nich.

Pani Elizabeth weszła do naszego pokoju.
 -To jest właśnie Tom, o którym Państwu opowiadałam - wskazała na mnie ręką.
Czekałem, aż przedstawi Billa ale nie doczekałem się.
 -O co chodzi? - spytałem po chwili.
 -To jest Państwo Trümper.
 -I?
 -Tom zostajesz adoptowany - powiedziała wprost.
Zamarłem i spojrzałem na Billa łapiąc go mocno za rękę.
 -On nigdzie nie idzie! - zaczął krzyczeć.
 -Nie zostawię Billa! Nigdzie się stąd nie ruszam!
Bill mocno mnie objął, jakby bał się, że mnie straci. Nie pozwolę na to!
Elizabeth westchnęła ciężko.
 -Nie możecie rozdzielić bliźniaków! Nie chcę z Wami iść! - awanturowałem się patrząc z wyrzutem na dyrektorkę domu dziecka.
 -Niestety to już załatwione. Jutro rano Państwo Trümper zabierają Cię do domu.
 -Nie ma mowy! Wszyscy na głowę upadliście!
Nie mogłem w to uwierzyć. Nienawidziłem rozstawać się z bliźniakiem na pięć minut, a tu jacyś obcy ludzie chcą mnie zabrać i to bez Billa! Całe dzieciństwo czekałem, aż będę pełnoletni i będziemy mogli w końcu zamieszkać w normalnym, rodzinnym domu. 
 -Mamy syna, ma siedemnaście lat, na pewno się polubicie - powiedziała dziewczyna niepewnie uśmiechając się. 
Byli uprzejmi, ale nigdy przez myśl by mi nie przeszło, żeby mówić do nich "mamo" i "tato".
 -Nie chcę iść do obcych ludzi! Jeśli chcecie mnie zaadoptować musicie zabrać też Billa.
 -Bill niestety musi zostać tutaj - powiedziała zimno dyrektorka.
 -Nienawidzę Was! - krzyknąłem wybiegając z pokoju i zamykając się w łazience.
Po kilku sekundach usłyszałem kroki i dobijanie się do drzwi.
 -Tom, otwórz - mówił spokojnie Bill.
Wyszedłem powoli z kabiny i ujrzałem szlochającego Billa.
Otarłem mu łzy i przytuliłem mocno do siebie.
Nie wiedziałem nawet, co mu powiedzieć, pierwszy raz nie potrafiłem uspokoić mojego bliźniaka. 
 -Nie martw się, wszystko będzie dobrze - powiedział, co wiedział!
 -Nie będzie - pociągnął nosem - nie chcę Cię stracić, rozumiesz? Bez Ciebie sobie nie poradzę. Jesteś częścią mnie.
Nie pierwszy raz mi to mówił. Czułem do brata zupełnie to samo.
 -Będziemy utrzymywać stały kontakt - odparłem - nie pozwolą mi tu pewnie przychodzić, więc co jakiś czas będziesz musiał zwiać, żeby się ze mną spotkać.
 -Nie dam sobie bez Ciebie rady, od razu mnie złapią.
 -Będziesz musiał! - podniosłem lekko głos - dasz sobie radę. Za kilka lat będziemy razem już na zawsze i nikt nas nie rozdzieli.
 -Obiecujesz?
 -Obiecuję - odpowiedziałem i pocałowałem go w policzek.

Wieczorem, gdy już się spakowałem położyliśmy się spać. Ja w przeciwieństwie do mojego młodszego brata nie mogłem usnąć. Wstałem i po cichu udałem się do kuchni, otworzyłem lodówkę i w oczy od razu rzuciła mi się tabliczka czekolady, na którą uśmiechnąłem się lekko. Wziąłem do buzi dwie kostki i popiłem mlekiem delektując się słodyczą. W pewnym momencie usłyszałem, jak ktoś wszedł do kuchni, odwróciłem się jak na komendę i zobaczyłem Elizabeth. Ta kobieta ma u mnie nagrabione. Może trochę głupio to brzmi z ust czternastolatka, ale jeszcze sobie mnie popamięta, wiedziałem to na pewno. Pewnego dnia się zemszczę i zapłaci mi za to. Milczałem unikając z nią kontaktu wzrokowego. Nalała sobie kawy do filiżanki i usiadła naprzeciw mnie.
 -Jesteś już spakowany? - zaczęła.
Skinąłem głową nie patrząc jej w oczy.
 -Ucieknę - powiedziałem nagle.
 -Słucham?
 -Ucieknę stamtąd - powtórzyłem.
 -Tom..
 -Dlaczego mi to robisz, kurwo!?
Nim się obejrzałem Elizabeth uderzyła mnie w policzek. Spojrzałem na nią oniemiały. 
 -Nigdy już tutaj nie wracaj, gówniarzu! Ograniczę Wasze kontakty z Billem.
 -Zdzira.
Zamachnęła się, aby ponownie mnie uderzyć, ale szybko uciekłem do pokoju.
Położyłem się na moim łóżku i próbowałem zasnąć, ale poczułem, jak obok mnie kładzie się Bill. Wsunął się pod moją kołdrę i mocno mnie przytulił.
 -Dlaczego oni nas rozdzielają, Tommy? - szepnął mi do ucha.
 -Nie wiem, Bill - westchnąłem cicho - kiedyś już nic, ani nikt nas nie rozdzieli, będziemy mieć normalny, rodzinny dom.
 -Tom?
 -Hm?
 -Planujesz mieć dzieci w przyszłości?
Podniosłem lekko głowę i spojrzałem na niego.
 -Nie!
 -Dlaczego?
 -Bo to do czegoś zobowiązuje. No wiesz, musisz je przewijać, karmić i tak dalej. A Ty chcesz?
 -Chyba nie.
 -No widzisz.
 -Ale mi nie chodzi o obowiązki.
 -A o co? -spytałem zdziwiony.
 -Nigdy mnie jakoś nie ciągnęło do dziewczyn. Myślisz, że kiedyś znajdę odpowiednią kobietę, z którą będę mógł założyć rodzinę?
Uśmiechnąłem się na jego słowa.
 -Braciszku całe życie przed Tobą, masz dopiero czternaście lat.
 -A Ty niby więcej?
 -Urodziłem się pierwszy.
 -Wielkie mi dziesięć minut! 
 -Ale to ja jestem tym silniejszym i no cóż, nie ukrywajmy - tym mądrzejszym - odparłem pewnie.
Bill zaśmiał się.
 -Cicho, bo ich obudzisz!
 -Ty niby jesteś ode mnie mądrzejszy? A kto Ci pomagał rozwiązywać zadania z matmy w piątej klasie?
 -Na litość Boską, Bill to było trzy lata temu!
 -Pieprzysz.
 -To nasza ostatnia noc razem, a my się tu zaraz pozabijamy.
Bill uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek, po czym ułożył głowę na mojej klatce piersiowej.
 -Dobranoc Tom.
 -Dobranoc Bill.

Po kilku minutach oddech Billa stał się płytki, zasnął. Ja natomiast jeszcze chwilę rozmyślałem gapiąc się w sufit. Najgorsze jest to, że gdy Bill będzie w tarapatach ja nie będę mógł mu pomóc.

C.D.N.

1 komentarz:

  1. Nieee ja chcę więcej!!! Błagam pisz szybko następną część bo juz nie moge się doczekać :)
    Czekam ze zniecierpliwieniem :3
    Kiruś <3

    OdpowiedzUsuń