środa, 14 października 2015

Ich Bin Nicht Ich - rozdział 10

Cześć, zapraszam Was na dziesiąty rozdział IBNI. Znowu mam problem z czasem. Mamy pełno kartkówek i prac klasowych, do tego muszę jeszcze nadrobić zaległości. Ja już chcę wakacje! Nie miejcie mi więc za złe krótkich odcinków. Myślę, że jeden odcinek na tydzień to dużo zwracając uwagę na to, ile mam czasu. I naprawdę staram się jak mogę, pisząc dwa opowiadania jednocześnie. Więc komentarz, który Was nic nie kosztuje jest bardzo mile widziany :)


Rozdział 10

Była godzina czternasta, za godzinę miał przyjechać Gustav. Poczułem, jak Georg próbuje się uwolnić z mojego objęcia. Otworzyłem oczy, po czym spojrzał na mnie.

 -Nie chciałem Cię obudzić. Leżałem nieruchomo myśląc, że się niedługo obudzisz, ale umieram już z głodu - przymknąłem powieki, uśmiechnąłem się i puściłem Georga.
 -Całą noc Cię tak przytulałem? - spytałem wciąż mając zamknięte oczy.
 -Tak.
 -Z boku musi to dziwnie wyglądać.
 -Tom byłby zazdrosny, jakby nas tak razem zobaczył.
 -Co ty Georg, jesteś tylko moim przyjacielem.
 -I nawzajem - zaczął się śmiać - wstajesz już?
 -Mam ochotę przeleżeć cały dzień w łóżku - powiedziałem i okryłem się kołdrą bo samą szyję.
 -Zabiorę Cię do Twojej ulubionej restauracji, Sunrise.
 -Lubiłem tam z Wami chodzić.
 -Gustav też z nami idzie.
 -Nie chcę dziś nigdzie wychodzić.
 -W porządku, nie zmuszam Ciebie. Przyniosę Ci coś do jedzenia, na co masz ochotę?
 -Nie chcę jeść, po prostu stąd wyjdź i już nie wracaj.

Miałem bardzo mieszane uczucia. Najpierw chciałem, aby przyjaciel był blisko mnie, a chwilę później nie chciałem nikogo widzieć, z nikim rozmawiać i miałem ochotę umrzeć.

 -Musisz coś zjeść. Jeszcze popadniesz w anoreksję, niewystarczająco już mamy problemów?
 -Przestań pieprzyć.
 -Spójrz na siebie, Bill - uniósł lekko głos - już wyglądasz, jak anorektyk. Zrób to dla mnie i przynajmniej zadbaj o zdrowie.
 -Nie mam ochoty, rozumiesz? Nie obchodzi mnie, jak wyglądam. Jest mi niedobrze na widok jedzenia.
 -Bill, to jest już poważna sprawa - klęknął nade mną i chwycił mnie mocno za ramiona.
 -To boli - jęknąłem.

Geo zdjął ze mnie kołdrę i zaczął przyglądać się mojej nagiej klatce piersiowej.

 -Co Ty robisz, zboczeńcu?
 -Widać Ci żebra.
 -Możesz mi się tak nie przyglądać?
 -Dość gadania, ubierasz się i idziesz na dół coś zjeść!

Szarpnął za mój nadgarstek wyciągając mnie z łóżka.

 -A kim Ty jesteś, żeby mi rozkazywać?
 -Twoim najlepszym przyjacielem, który cholernie się o Ciebie martwi i również tęskni za Tomem, wystarczająco powodów?

Postanowiłem zjeść jakiś owoc dla własnego spokoju. Ubrałem dresy i koszulkę. Na dole zastałem policjantów i Simone. Za mną podążał Georg, jakby mnie pilnował. Zajrzałem do lodówki z grymasem na twarzy. Nic, co mógłbym przełknąć bez zwymiotowania. Spojrzałem na blat, gdzie stał pusty koszyk na owoce.

 -Masz to - Georg wcisnął mi w rękę banana.
 -Nienawidzę bananów - spojrzałem na niego.
 -Za późno, kupiłem już kilogram - pokazał mi siatkę pełną bananów. Zamrugałem kilka razy.
 -Jesteś normalny?
 -Są bardzo zdrowe.
 -Nie mogłeś kupić jakichś innych owoców? Jabłek, czy mandarynek, kojarzysz?

Przewrócił oczami.

 -Jedz i nie marudź.
 -Następnym razem kup, proszę coś innego. Albo lepiej nic nie kupuj.
 -Już ja się Tobą zaopiekuję.
 -Jak nie Tom skacze nade mną 24 godziny na dobę, to Ty, no ja pierdole. 
 -Potrafisz obrać banana, czy mam Ci pomóc?
 -Zamknij się już, Geo.

Posłałem mu mordercze spojrzenie i zabrałem się za banana. Obrałem go ze skórki i zacząłem jeść z obrzydzeniem.

 -Nie możesz mi czegoś ugotować? - spytałem z pełną buzią.
 -Ha! Na to czekałem - klasnął w dłonie.

Spojrzałem na niego pytająco.

 -Przecież wiem, że nie znosisz bananów, codziennie będziesz musiał wybrać, albo jeden banan nienawiści, albo pożywne danie zrobione przez kucharza Georga.
 -Nienawidzę Cię! - powiedziałem i wyrzuciłem owoc do śmietnika.
 -Dzisiaj jajecznica z trzech jajek, z tostami z szynką i serem i do tego sos majonezowo-ketchupowy i oczywiście gorąca czekolada z bitą śmietaną i karmelem.

Pewnie gdybym miał większy apetyt, niż obecnie mam zjadłbym to w trzy minuty i byłoby mi mało, ale teraz zjedzenie tego było dla mnie prawdziwą męczarnią.
Usiadłem przy stole i obserwowałem gotującego Georga. 

 -Co zamierzasz robić po śniadaniu? - spytał.
 -Iść do łóżka - odpowiedziałem.
 -Pójdziemy do lasu na spacer?
 -Nie mam ochoty.
 -A na cokolwiek masz ochotę?
 -Tak. Na spanie - Geo westchnął.

Po kilkunastu minutach Georg postawił mi przed nosem wielki talerz i kubek gorącej czekolady.

 -Wszystko ma być zjedzone - złożył ręce na piersi i usiadł naprzeciwko mnie.

Czułem, że obserwuje każdy mój ruch, kontroluje wszystko, co robię.

 -To denerwujące - oznajmiłem.
 -Ale co?
 -Jak tak się na mnie patrzysz.
 -Sorry - wziął do ręki jakiś magazyn i udał, że zaczął czytać, ale po zaledwie kilku sekundach jego wzrok wzniósł się ponad gazetę.
 -Zaraz nie wytrzymam!

Nagle do kuchni weszła Simone. Od razu spuściłem wzrok i zająłem się jedzeniem.

 -Co tak ładnie pachnie?
 -Zrobiłem śniadanie Billowi - odezwał się Georg.
 -Dziękuję, że się nim opiekujesz, jestem Tobie bardzo wdzięczna.
 -Nie ma za co, Bill to mój najlepszy przyjaciel.
 -Bill, mogłabym z Tobą porozmawiać? - zwróciła się do mnie.
 -Nie ma o czym. Jak tylko Tom wróci, wynosisz się stąd. 
 -Nie możesz mnie wyrzucić z mojego własnego domu, gdzie ja mam iść, pod most?
 -Jakoś nigdy nie było problemu, żebyś zanocowała u siostry. Byłaś u niej częściej, niż w domu.
 -Pokłóciłam się z nią - powiedziała cicho i spuściła wzrok.
 -Czyli postanowiłaś wrócić!? - krzyknąłem - widzisz, Georg, to jest podła szmata, gdyby nie ta kłótnia siedziałaby tam dalej. Wypad i już tutaj nie wracaj.
 -Ale...
 -Wypierdalaj!

Simone otworzyła puszkę, z której wyjęła pieniądze.

 -Co Ty robisz?
 -Muszę zapłacić za hotel.
 -Żartujesz sobie? To pieniądze moje i Toma, nie masz prawa ich zabrać. Co z Twoją jebaną pracą?
 -Zwolnili mnie.
 -I przy okazji przyszłaś po pieniądze? Ciesz się, że kurwa Toma tutaj nie ma. Daj mi klucze do domu - wyciągnąłem dłoń w jej stronę. Do oczu napłynęły jej łzy i po chwili oddała mi klucze.
 -Żegnam - powiedziałem zimno i odwróciłem się do niej plecami.

W progu minęła się z Gustavem.

 -Dzień dobry, Pani Simone.
 -Do widzenia.
 -Co się stało? - Gustav wszedł i zrobił zdziwioną minę. 
 -Chodźcie - powiedziałem do chłopaków i ruszyłem na górę do swojego pokoju.

Najpierw jeszcze raz opowiedziałem o Adamie, dopiero później o Simone. Zleciało nam kilka godzin na opowiadaniu sobie co działo się przez ostatni czas.

 -Naprawdę Ci współczuję, Bill, jakbym go dorwał - mówił przez zaciśnięte zęby.
 -Boję się, że to samo może spotkać Toma.
 -Co prawda jest to ta jebana kara, za to, że nie przyszedłeś do niego kilka razy, ale on zapewne chce Cię tylko postraszyć. Jakby mu zależało na Tomie, to od razu by go wybrał, a nie Ciebie. 
 -Mimo wszystko mam złe przeczucia - stwierdziłem.
 -Mam nadzieję, że szybko złapią tego psychola.
 -Dzięki Gustav, że przyjechałeś i Tobie Georg.
 -Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć, Bill. I co by się nie działo powiedz nam o tym, dobrze? Obiecujesz żadnych sekretów?
 -Obiecuję.

Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

 -Proszę - powiedziałem.
 -Nie przeszkadzamy Wam? - spytał jeden z policjantów.
 -Nie, a wiadomo już coś? - podniosłem się z łóżka, a serce poczęło mi bić szybciej.
 -Złapaliśmy wspólnika Adama.
 -Ale jak? Gdzie? - dopytywałem.
 -Kręcił się niedaleko domu.
 -Co z Twoją mamą, Bill? - zapytał Georg lekko podenerwowany.
 -Zadzwonię do niej - chwyciłem komórkę i wybrałem numer do Simone.
 -Gdzie jest Twoja mama? - spytał detektyw.
 -Wyrzuciłem ją z domu - odparłem.
 -Bez naszej wiedzy nikt nie może opuszczać tego domu! Jesteśmy tutaj, aby Ty i Twoi bliscy byli bezpieczni. Pani Simone musi zostać tutaj.
 -Scheisse - szepnąłem.
 -Słucham? 
 -Nie nic.

Po kilku nieudanych próbach moja mama w końcu odebrała.

 -Tak?
 -Gdzie jesteś?
 -W parku.
 -Co tam robisz?
 -Siedzę sobie.
 -Wracaj do domu.
 -Dziękuję Ci bardzo.
 -Funkcjonariusz mi kazał, ale jak się wszystko wyjaśni spadasz stąd.

Rozłączyłem się i odłożyłem komórkę na etażerkę. 

 -Chcielibyśmy, abyś pojechał z nami na komisariat, może go rozpoznasz.
 -Jadę z Tobą - powiedzieli jednocześnie Gustav i Georg.
 -Ja tutaj zostanę i poczekam na Twoją mamę - powiedział drugi gliniarz. Kiwnąłem głową.

Siedzieliśmy przy stole, a po kilku minutach wprowadzono chłopaka. Od razu go poznałem.

 -To Bruno - stwierdziłem - facet, który wszystko nakręcał.
 -Gdzie jest Tom!? - odezwał się Georg. Bruno milczał.
 -Czemu nic nie mówisz, Ty jebany tchórzu! Miałeś tyle odwagi, by nakręcać, jak znęcają się nad Billem, a teraz boisz się odezwać!?
 -Nam też nic nie chciał powiedzieć - oznajmił mundurowy.
 -Zobaczysz, jeszcze wszystko nam wyśpiewasz! - wtrącił Gustav.
 -Jeśli powiesz nam, gdzie przetrzymujecie Toma, skrócimy Ci karę - powiedział ponownie mundurowy.

Bruno spojrzał na nas i prychnął.

 -Wkurwiasz mnie - powiedział Geo - zaraz Ci przyłożę - wstał i walnął pięścią w stół.
 -Georg, uspokój się - odparłem łapiąc go za ramię. 
 -Słyszałeś, co policjant powiedział? - tym razem zwróciłem się do Bruno - jeśli powiesz nam, gdzie jest Tom będziesz miał łagodniejszą karę.

Spojrzałem na niego z nadzieją, że tym razem coś nam zdradzi, jednak dalej milczał.
  
 -Powiedz mi chociaż, czy mój brat żyje - spojrzał mi w oczy.

Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak zdenerwowany oczekując na odpowiedź. Jednak on spuścił wzrok i dalej milczał. Myślałem, że go tam zabiję. 

 -Masz rodzeństwo? - spytałem, na co pokiwał głową.
 -Mam młodszą siostrę - w końcu się odezwał.
 -Jakbyś się czuł, jakby ktoś ją porwał, a Ty nie miałbyś nawet pewności, czy ona żyje?

Milczał.

 -Otóż z bliźniakiem to jest inaczej. Wystarczy, że spojrzę na Toma i już wiem, o czym on myśli. Przy nim czuję się bezpieczniej. Nie mogę wyobrazić sobie życia bez niego. Jest całym moim światem. Tom jest jak mój opiekun, który wzmacnia mnie, daje mi schronienie i wsparcie, kiedy mam problem. Jesteśmy, jak bratnie dusze, jedna osoba w dwóch ciałach. Nikt, kto nie ma bliźniaka tego nie zrozumie. 
 -Ja...ja Cię przepraszam, Bill.
 -Twoje przeprosiny nic nie dadzą, stało się. Powiedz mi tylko, gdzie jest Tom.
 -Byłem Adamowi winny kasę. Oddałem ją, ale z dużym opóźnieniem, a jak się już pewnie przekonałeś ma obsesję na punkcie spóźnień. Zagroził mi, że jeśli nie zostanę jego wspólnikiem zabije moją rodzinę, zrozum nie mogłem na to pozwolić. Też się martwiłem o moją żonę i synka. Miałem tylko to wszystko nakręcić, nie brałem udziału w porwaniu, bo on mógł się domyślić, że go wydam. Z resztą wspólników zna się dłużej i wie, że go nie wsypią. Naprawdę nie wiem, gdzie znajduje się teraz Tom. 
 -Czy posiadasz te nagrania? - spytał funkcjonariusz.
 -Są u Adama, pod jego łóżkiem.
 -Nie chcę, aby ktokolwiek je oglądał - powiedziałem uniesionym głosem, zdenerwowany i złożyłem ręce na piersi.
 -Musimy, to dla dobra sprawy.
 -Będziecie oglądać, jak ktoś mnie gwałcił?
 -Musimy zobaczyć, ile osób dokładnie brało w tym udział.

Siedzieliśmy już w aucie. Byłem wykończony.

 -Twoja mama o tym wie? - zapytał nagle Gustav.
 -O czym?
 -O tym, że Cię wykorzystali.
 -Nawet z nią o tym nie rozmawiałem, dowiedziała się od policji, a o Bruno - spojrzałem na Georga - powiesz jej Ty.
 -Pokłóciłeś się z nią? - spytał ponownie Gustav. 
 -Naprawdę aż tak to widać? - spytałem sarkastycznie.
 -Oj daj spokój, nie wiem co działo się u Ciebie przez ostatni czas.
 -To akurat trwa od bardzo dawna. Nigdy nie zauważyłeś, że wiecznie siedzi w tej swojej jebanej pracy? Bywała w niej częściej, niż w domu. Gdy leżałem nieprzytomny w szpitalu nie raczyła odebrać telefonu od Toma! Wiesz, że nie wróciła ze względu na zaginięcie Toma, tylko dlatego, że pokłóciła się z siostrą i zwolnili ją z pracy, więc przyjechała tu po hajs i nocleg, po nic więcej. Taka z niej matka. Bogu dzięki, że mam Toma.

Obaj spojrzeli na mnie z wyrzutem.

 -I Was oczywiście - uśmiechnąłem się.
 -Niech Pan się zatrzyma przy tej restauracji za rogiem - zwrócił się Georg do gliniarza.
 -Niestety to zbyt niebezpieczne.
 -A co, Adam sobie przyjdzie z bombą?
 -Niewykluczone.
 -Geo, daj spokój, i tak nie chcę na razie jeść.
 -Znowu mam Ci coś ugotować? - poruszył dwukrotnie brwiami.
 -To chyba nie wróży nic dobrego, prawda?
 -Dzisiaj tylko makaron ze szpinakiem, z sosem śmietanowym i kurczakiem z lampką czerwonego wina.
 -Nie przesadzasz trochę? - zamrugałem kilka razy.
 -Dlaczego nikt mi tak nie gotuje? - oburzył się Gustav, na co wybuchnęliśmy śmiechem
 -Bo Bill musi przybrać na wadze.
 -Sugerujesz, że jestem gruby?

Znowu zaczęliśmy się śmiać, aż funkcjonariusz się uśmiechnął.
Wróciliśmy do domu, Georg jak wcześniej powiedział ugotował mi obiad. W trakcie, gdy jadłem opowiedział Simone, co działo się pod jej krótką nieobecność. Znów usiłowała ze mną porozmawiać, ale ignorowałem ją. Może kiedyś się przełamię, ale na pewno nieszybko.


C.D.N.   










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz