Rozdział szósty
Długo nie mogłem usnąć, zerkałem ciągle na Toma i tak jak myślałem, spał jak zabity. Nie dziwiło mnie to, zważając na ilość alkoholu, jak krążyła mu w żyłach. Czułem przyjemne ciepło bijące od mojego brata, a w jego ramionach czułem się bezpiecznie i wiedziałem, że nic mi przy nim nie grozi.
Następnego dnia wstałem, gdy Tom jeszcze odpoczywał. Spałem tylko kilka godzin i właśnie zacząłem odczuwać tego skutki uboczne. Poszedłem do łazienki, żeby trochę się ogarnąć. Spojrzałem w lustro z grymasem na twarzy, przyglądając się sobie. Od niedawna przestałem w ogóle o siebie dbać, nie układałem fryzury i nie malowałem się, a moje ciało było skrajnie wychudzone, bo przestało mi na tym zależeć. Po chwili zakręciło mi się w głowie, przestraszyłem się, że zemdleję. Muszę szybko coś zjeść, nie chcę znów wylądować w szpitalu, bo Adam by mnie chyba zabił. Zbiegłem na dół i szybkim krokiem udałem się do kuchni. Otworzyłem lodówkę i popatrzyłem na jedzenie z obrzydzeniem. Zmusiłem się do zjedzenia jabłka i i dwóch mandarynek, dzięki czemu poczułem się odrobinę lepiej. Usiadłem przy stole, sprawdzając czy Adam nie wysłał mi żadnych pogróżek, że mam być u niego szybciej. Robiłem to każdego ranka zdenerwowany i przerażony. Kiedy usłyszałem Toma, wchodzącego do kuchni pospiesznie schowałem telefon do kieszeni.
-Nie bój się, nie będę Ci grzebał w telefonie - powiedział łapiąc się za głowę, która go teraz pewnie cholernie bolała.
-Nie boję się. Nie mam nic do ukrycia.
-Jadłeś już? - spytał otwierając lodówkę.
-Jasne.
-Doprawdy? Ciekawe co? - odwrócił głowę w moją stronę.
-Jabłko i kilka mandarynek - powiedziałem po chwili milczenia.
-Co za pożywne śniadanie - udał zaskoczenie.
-Ha ha ha - uśmiechnąłem się ironicznie.
-Jesteś bardzo wychudzony - usiadł naprzeciwko mnie i przyssał się do butelki z wodą.
-Hm, zawsze taki byłem. Bardziej nie pokoi mnie to, że cholernie dużo pijesz, codziennie - złożyłem ręce na piersi, a w moim głosie doskonale można było usłyszeć pretensję. Tom pokręcił głową.
-A mnie nie pokoi, że ćpasz. - spojrzał mi w oczy. No dobra, tego to ja się nie spodziewałem. Milczałem przez chwilę, zastanawiając się co na to odpowiedzieć.
-Wiem, Tom. Na mnie jest już chyba za późno - westchnąłem ciężko - zdążyłem wpaść w nałóg, ale nie pozwolę, żebyś zniszczył sobie życie przez alkohol. - Tom obserwował mnie przez chwilę analizując moje słowa tak, jakby nie dotarło do niego to co właśnie powiedziałem. Zrobiłem to samo. Czy ja właśnie stwierdziłem, że niedługo umrę?
-Co? Czyli nie robisz tego z własnej woli. Ktoś Cię do tego zmusza!
-Nie! - przerwałem mu - miałem na myśli to, że nikt nie jest w stanie mi pomóc, oprócz mnie samego.
-I to mnie boli najbardziej, Bill! - wstał wściekły i ruszył w stronę wyjścia.
-Zaczekaj! - ruszyłem pospiesznie za nim, ale potknąłem się o coś i runąłem na podłogę - ahh! - wstałem, otrzepałem się i biegłem dogonić mojego brata. Złapałem go za koszulkę i szarpałem tak, żeby nie odchodził ode mnie dalej. Odwrócił się w moją stronę
-Co Ty wyprawiasz?
-Próbuję Cię zatrzymać. Nie złość się na mnie, tylko usiądź przy tym pierdolonym stoliku i normalnie ze mną porozmawiaj. - pociągnąłem go za sobą i ponownie usiedliśmy świdrując wzrokiem siebie nawzajem.
-Nie mogę uwierzyć Bill, że rozmawiasz ze mną w ten sposób. To jest nie do zniesienia! - pokręcił głową - gadasz tak, jakbyś jutro miał umrzeć.
-Nie miałem tego na myśli - zrobiłem się nerwowy, próbując się jakoś wytłumaczyć.
-A co miałeś? - złożył ręce na piersi i popatrzył na mnie, oczekująco.
-Że nie chcę, aby Tobie się coś stało i chcę żebyś przestał pić.
-A jakbym Ci powiedział, że ja chcę natomiast, żebyś przestał zadawać się z tamtymi pedałami od narkotyków i żebyśmy mogli znowu normalnie żyć, tak jak kiedyś? - oh, Tom... nawet nie wiesz, że ode mnie zależy Twoje życie.
-Nie chcę przestać - pokiwałem przecząco głową - nie mogę.
-A no widzisz - zmierzył mnie wzrokiem - prośba nie wystarczy, prawda?
-No... - westchnąłem cicho - w sumie to nie.
-Więc czego ode mnie oczekujesz? - zapytał spokojnie.
-Wiele rzeczy, Tom!
-A czy któraś z tych rzeczy jest tak ważna, jak narkotyki?
-Mógłbyś już nie poruszać tematu ćpania, proszę?
-Ale dlaczego? Ukrywasz coś przede mną i boisz się, że powiesz za dużo?
-Wcale, że nie! - prychnął.
-Przestań, Bill! Oboje doskonale wiemy, że ciągle kłamiesz i nie chcesz powiedzieć prawdy, ale ja się wszystkiego dowiem i... - nie dałem mu dokończyć, nie mogłem już tego słuchać. Złapałem go za koszulkę i przyciągnąłem do siebie, po czym wpiłem się namiętnie w jego usta. Ku mojemu zdziwieniu od razu odwzajemnił pocałunek i zaczął bawić się moją metalową kulką. Polizałem jego wargi i zadrżałem, gdy poczułem jak opuszkami palców gładzi mój kark i szyję, schodząc coraz niżej.
-Ahh Tom! - oderwaliśmy się na chwilę od siebie po to, aby za chwilę znów zacząć się namiętnie całować. Oboje tego chcieliśmy i oboje czerpaliśmy z tego nieopisaną przyjemność. Po kilku minutach najlepszego pocałunku w moim życiu odsunąłem się od Toma i oblizałem usta.
-Ciągle mnie zaskakujesz, Bill. Co to miało być? - przygryzł dolną wargę.
-Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.
-Ponoć nic już do mnie nie czujesz?
-Bo nie czuję.
-To dlaczego mnie pocałowałeś?
-Nie mam pojęcia, a dlaczego Ty się nie odsunąłeś?
-Nie mam pojęcia.
-Dlaczego kłamiesz?
-A dlaczego Ty kłamiesz?
-Zachowujesz się, jak dziecko - przewróciłem oczami.
-Ty też.
-Przecież Ci się podobało, nie musisz udawać.
-Ale to Ty mnie napadłeś i zacząłeś namiętnie całować!
-Ale to Ty przyciągałeś mnie do siebie, gdy odsunąłem się na co najwyżej centymetr i od razu spragniony mnie i moich ust odwzajemniłeś pocałunek - zacząłem się z niego śmiać, ale widząc jego minę od razu spoważniałem - żałujesz?
-Nie. A Ty?
-Też nie, było super - mimo tego, że pocałowałem go tylko dlatego, żeby nie słuchać więcej kazań, podobało mi się - ale pamiętaj, że to nic nie znaczyło i nic nie zmienia między nami.
-Jasne - podrapał się po głowie - to tylko taki braterski pocałunek, co nie?
-No właśnie - skinąłem głową - to zostanie między nami.
-Oczywiście - nagle uśmiech zniknął z jego twarzy - może wyjdziemy gdzieś?
-Gdzie?
-A gdzie chcesz?
-Wszystko mi jedno - wzruszyłem ramionami.
-Zabiorę Cię w fajne miejsce.
-Jakie? - ciekawe, co ten idiota znowu wymyślił.
-To niespodzianka.
-Nienawidzę niespodzianek. Albo mi powiesz, co to za miejsce, albo nic z tego.
-Wyciągnę Cię siłą.
-Tom... - zastanowiłem się przez chwilę i póki jeszcze mogłem, wyszedłem z domu o własnych siłach.
Wsiedliśmy do samochodu i Tom włączył naszą ulubioną piosenkę. Zanim wyjechał często jej słuchaliśmy.
-Tak dawno jej nie słuchałem - podgłośniłem radio.
-Ja też nie - uśmiechnął się. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem. Na jego twarzy gościł sztuczny uśmiech, nawet na mnie nie spojrzał i udawał, że mnie nie widzi obserwując uważnie drogę.
Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z samochodu rozglądając się dookoła. Byliśmy w małym lesie. Tu, gdzie kończyła się droga był widok na piękne jezioro i niewielki wodospad. Kiedyś jako dzieci i nastolatkowie przyjeżdżaliśmy tu co weekend. To piękne miejsce, do którego mamy sentyment.
-Pięknie, co? - Tom oparł się o maskę samochodu. Usiadłem obok niego.
-Pięknie - odpowiedziałem i przypomniałem sobie o naszych wspólnych ucieczkach ze szkoły wraz ze znajomymi. Byliśmy wtedy bardzo młodzi i chcieliśmy korzystać z życia i cieszyć się nim. Chcieliśmy uciec i być dorośli i samodzielni. Wtedy wszystko wydawało się być takie proste. Szukaliśmy przygód i nowych, niezapomnianych wrażeń. To właśnie tutaj po raz pierwszy spróbowałem alkoholu i palenia wraz z Tomem. Mieliśmy wtedy po trzynaście lat, zrobiliśmy sobie kolczyki, bo nasi koledzy też je mieli, a my chcieliśmy być tak fajni jak oni. Wraz z czasem wpadliśmy w złe towarzystwo. Chłopaki byli kilka lat starsi od nas, ćpali i z chęcią nas częstowali tym gównem. Naśladowaliśmy ich, dopóki nie poznaliśmy Georga i Gustava, dzięki nim klapki spadły nam z oczu i odłączyliśmy się od ich gangu. Po czasie ślad po nich zaginął.
-Nad czym tak intensywnie myślisz? - mój brat przywrócił mnie do świata żywych. Zamrugałem kilka razy i spojrzałem na niego lekko ogłupiały.
-Pamiętasz jak zrywaliśmy się z lekcji, żeby spróbować alkoholu po raz pierwszy?
-Doskonale to pamiętam.
-Fajnie było - uśmiechnąłem się i popatrzyłem ślepo przed siebie.
-Hm?
-Byliśmy wtedy tacy wolni. Cieszyliśmy się życiem i w ogóle. Nie sądzisz, że wtedy było lepiej?
-Nie wiem jak Ty, ale ja na pewno nie chciałbym spotkać teraz na drodze tych typów od koki.
-Nie mówię o nich - zmarszczyłem brwi - z resztą znajomych też nie mamy już kontaktu.
-Bo każdy poszedł w swoją stronę.
-Nie uważasz, że fajnie by było się z nimi spotkać?
-Czy ja wiem? Może sami przychodzą tu co jakiś czas i nas wspominają?
-Jeżeli jeszcze tu mieszkają - prychnąłem.
-I żyją.
-Tom... - popatrzyłem na niego wielkimi oczami i klepnąłem go w ramię, na co tylko się zaśmiał.
-No co? Nie zapominaj, że to my odeszliśmy z ich grupy jako jedyni, a reszta została i teraz nie wiadomo gdzie teraz są i co robią. Może nie żyją, a może się stąd wyprowadzili gdzieś bardzo daleko - popatrzyłem na Toma.
-Tak myślisz?
-Tak. Jeśli mam być szczery to nie zależy mi ani trochę na nich - pokiwał głową - ale wspomnienia są fajne.
-Fajne? - uniosłem brwi - to najlepsza rzecz na świecie! Wspomnienia nigdy nie umierają i zostają z nami na zawsze.
-Ale są też złe wspomnienia - wzruszył ramionami.
-Wiem - chyba byłem tego najlepszym przykładem. Chociaż starałem się nie dać poznać po sobie smutku i rozpaczy, jaka właśnie ogarnęła mnie całego, Tom i tak zauważył to i przejął się tym. Spojrzał mi głęboko w oczy i zbliżył się na niebezpieczną odległość. Przymknąłem powieki czując bijące od niego, przyjemne ciepło. Zacząłem bujać się w rytm ciepłego wiatru i dopiero po chwili zorientowałem się, że Tom właśnie mnie całuje. Natychmiast się ocknąłem i odepchnąłem go od siebie.
-Tom, nie - uniosłem dłonie w obronnym geście.
-Co jest? - westchnął marszcząc brwi.
-JAK TO CO JEST!? - krzyknąłem wściekły, ile sił w płucach - jeszcze niedawno awanturowałeś się o to, jak bardzo to jest chore, zboczone i niemoralne!
-Bill, no! Nie zaczynaj znowu! Nie psuj tego!
-Dupek! - walnąłem go pięścią w pierś. Moje delikatne ruchy wobec niego i brak mięśni sprawiły, że prawie nie poczuł mojego dotyku.
-Przecież już Ci mówiłem, że wyjechałem po to, aby wszystko przemyśleć!
-I stwierdziłeś, że jednak możesz pieprzyć swojego brata, tak!?
-Nie! Nie chodzi mi o to, tylko o... - zaciął się - no wiesz - zaczął nerwowo przystępować z nogi na nogę.
-Nie, nie wiem? - skrzyżowałem ramiona i uniosłem prawą brew.
-O miłość, Bill! Chodzi o to jebane uczucie, które przez Ciebie zaczęło mnie ogarniać zaraz po tym jak oświadczyłeś mi, że podobam Ci się! - popatrzyłem na niego zdezorientowany - tak, wiem! Wiem, że to dziwne, że ja, jako podrywacz czuję coś podobnego, ale jednak! Teraz żadna panienka nie jest mi już potrzebna, teraz chcę Ciebie! - stałem, jak wryty słuchając jak mój brat właśnie wyznaje mi miłość. Bill, co się z Tobą dzieje, przecież chciałeś tego, Ty idioto! A teraz go odrzucasz! - bałem się prawdy, nie chciałem jej, bo wiedziałem jaka jest! Nie chciałem uwierzyć w to, że podoba mi się mężczyzna, w dodatku mój własny brat! Z resztą wciąż uważam, że to chore, ale mam to gdzieś, Bill. Możesz dać mi to, czego nie da mi żadna dziewczyna - zbliżył się, obejmując moje biodra.
-Wiedziałem! - odepchnąłem go gwałtownie od siebie - Tobie zależy tylko na pieprzeniu się! - wsiadłem wkurwiony do auta i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Czekałem, aż Tom usiądzie na swoim siedzeniu i rozkazałem mu jechać do domu. Odwróciłem się do niego plecami skulony i wbiłem wzrok w widok za oknem, który po chwili zaczął mi się rozmywać. Pociągnąłem cicho nosem i przetarłem twarz ręką. Siedziałem tak, dopóki nie poczułem dotyku Toma na moim tyłku. Podskoczyłem i odwróciłem się do Toma ze złością wymalowaną na mojej twarzy.
-TOM!
-Ty płaczesz?
-Zabierz rękę z mojego tyłka, bo Ci ją odgryzę! Łapy przy sobie, draniu!
-Najpierw odpowiedz mi na pytanie - jego uścisk stał się mniej delikatny i po chwili zaczął nawet boleć, co najdziwniejsze...to był przyjemny ból.
-Oh! - jęknąłem i wszystkie mięśnie automatycznie mi się spięły.
-Hm! - zaśmiał się złośliwie - czy mi się wydaje, czy sprawia Ci to przyjemność, braciszku?
-Raczej ból! Przestań natychmiast! - poczułem w brzuchu przyjemne łaskotanie i podniecenie tam niżej...
-Ah tak?
-Aaaahh! - klepnął mnie, co wywołało u mnie dreszcze na całym ciele. Miałem coraz większy problem w spodniach i czułem, że zaraz eksploduję - Tom! Już wystarczy!
-Dlaczego płakałeś?
-Bo krzywdzisz mnie, Tom - odwróciłem się do niego - czy Ty naprawdę jesteś aż tak ślepy i nie widzisz tego, że niszczysz mnie? Mnie, moje marzenia i jakąkolwiek nadzieję. Jesteś po prostu zwykłym flirciarzem z baru, który rucha wszystko co się rusza i jeżeli mu się zachce to jest w stanie pobawić się nawet swoim bratem. Zawsze myślałem, że grasz, że nie jesteś taki naprawdę i... - popatrzyłem mu w oczy - i chyba Cię nie znałem.
-Bill, to nie tak.
-Zamknij się już, nie chcę tego słuchać. Nadzieja wygasa, wiesz? Każdy mówi, że umiera ostatnia, ale w moim przypadku już dawno zniknęła, gdy pojawił się Adam - zauważyłem, jak ściska kierownicę. Czy on był zazdrosny? Ale przecież tylko ludzie zakochani mogą być zazdrośni o drugą osobę... Zaraz, chwila. Tom i miłość? Nie, to niemożliwe. Może rzeczywiście jeszcze w to wierzę, mimo że wiem, że to jest nierealne i niemożliwe.
Tom wszedł do domu, a ja tradycyjnie ruszyłem na tą przeklętą posesję Adama. Ku mojemu zdziwieniu nie zastałem go w domu, więc postanowiłem pójść na spacer i pozbierać trochę moje myśli. Właściwie to czego pragnąłem? Co było moim marzeniem? Przecież wiadome było, że Tom. A więc dlaczego teraz go odrzucam jak jakieś rozkapryszone dziecko? Może dlatego, że miłość i Tom to dwa zupełnie różne światy. Ale czy Tom byłby w stanie mnie skrzywdzić? Przecież jeszcze nigdy tego nie zrobił, no, poza tym jednym razem gdy sam nie wiedział czego chce. Ale ja przecież zawsze wybaczałem komuś po chwili, wystarczyło przeprosić. Nie, to co Tom, gdy mścił się na kimś długie lata za czasów szkoły, gdy ktoś mi dokuczał. Idiota idiota idiota ze mnie! Jak ja sobie to wyobrażałem! Byłem tak naiwny, że myślałem że Tom od razu rzuci mi się w ramiona i będziemy żyć długo i szczęśliwie? Nie! Takie zakończenia są tylko w bajkach, a niestety tu jest szara rzeczywistość, zwana życiem. Tom zrozumiał, że mnie kocha, czego chcieć więcej, kurwa! Chyba zrozumiałem, że jedynym problemem tutaj jest Adam. Nigdy nie podejmowałem ważnych decyzji, bo robił to za mnie Tom. Teraz jestem zdany tylko na siebie. Z jednej strony jestem obserwowany i śledzony przez cały czas, więc jeżeli podszedłbym na policję, zabiją najpierw Toma, a później mnie. Kto wie, czy teraz za mną nie łażą? A jeżeli oddam się Adamowi, to być może po czasie mu się to znudzi i zostawi mnie w spokoju i może nawet wróci do swojego kraju! Naważyłem piwa, to teraz je wypiję. Ale przecież to wina Toma! Dlaczego ja mam za niego odpowia... Siedziałem na ławce i gadałem sam do siebie jak jakiś wariat, gestykulując i kręcąc głową, aż jakaś piłka nie uderzyła mnie w ramię. Złapałem ją i zacząłem rozglądać się po parku i zauważyłem w oddali małego chłopca biegnącego w moim kierunku.
-Chyba coś zgubiłeś! - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem ręce w kierunku chłopaka, żeby podać mu piłkę. Przysiągłbym, że jest wystraszony. Stał nieruchomo i wpatrywał się we mnie - coś nie tak? Przecież nie gryzę! - zaśmiałem się, ale widząc jego dziwnie przestraszoną minę, mój uśmiech od razu zniknął mi z twarzy.
-Dlaczego pan mówił sam do siebie? - zadał pytanie dziecięcym, irytującym głosem. Nigdy nie lubiłem dzieci, a ten tutaj nawet jeszcze nie umiał wymawiać "r". Nic dziwnego, skoro nie miał dwóch jedynek...
-Ja? No jak to dlaczego, mam wymyślonego przyjaciela!
-Pan też?! - zapytał podekscytowany, a ja o mało nie spadłem z ławki. Próbowałem robić poważną minę i z wielką trudnością opanowałem śmiech.
-No jasne, że tak! Mój nazywa się Tom i jest moim chłopakiem! I... - mówiłem, dumnie wyprostowany, ale za chwilę zamilkłem i zdałem sobie sprawę co właśnie palnąłem. Podniosłem dłoń do twarzy. Pierwszy raz w życiu chciałem, żeby ktoś pomylił mnie z kobietą.
-Mój tatuś mówi, że jak dwoje mężczyzn się całuje to znaczy, że są pedałami.
-Ta? - kiwnął głową - to powiedz swojemu tatusiowi, że jest pieprzonym draniem i homofobem! Może Ty też jesteś gejem, ale jeszcze o tym nie wiesz! Może w przyszłości będziesz pieprzył facetów i będziesz to uwielbiał! Albo może dasz dupy każdemu i będziesz się przy tym świetnie bawił! - krzyknąłem - powiedz to swojemu durnemu tatusiowi, dobrze? - powiedziałem ironicznym, miłym głosem, a przestraszony dzieciak uciekł, zasłaniając uszy małymi rączkami. Przez chwilę pomyślałem co by ze mnie zostało, gdyby jego stuknięty ojciec był jakimś umięśnionym koksem i stwierdziłem, że najwyższa pora opuścić teren parku. Ręce mi już zmarzły, schowałem je do kieszeni i kopnąłem piłkę w stronę grupki dzieciaków, bo tamten chłopak zapomniał wziąć ją ze sobą. Założyłem kaptur i ruszyłem wąską alejką. Gdy wróciłem do domu zastałem Georga i Gustava. Świetnie bawili się we trójkę przy piwie i pizzy. Śmiali się głośno i żartowali. Rozebrałem się i wszedłem do salonu. Gdy tylko mnie zobaczyli, uśmiechy momentalnie zniknęły im z twarzy.
-Cześć - rzuciłem przerywając ciszę - widzę, że dobrze się bawicie beze mnie.
-Było dobrze, dopóki nie przyszedłeś - powiedział Tom.
-Naprawdę? - zaśmiałem się cicho - to bardzo mi przykro, ale chyba spieprzę Wam resztę wieczoru - usiadłem pewnie obok Toma i wyrwałem mu butelkę z ręki, biorąc porządny łyk piwa. Parę kropel spłynęło mi po brodzie. Zerknąłem na Toma i zauważyłem z jakim entuzjazmem patrzył na nie. Oblizał się odruchowo i przełknął głośno ślinę. Przypominał teraz wygłodniałego wilka czyhającego na swoją ofiarę.
-Bill...
-Słucham Cię? - oblizałem zmysłowo usta.
-Mógłbyś na chwilę pójść ze mną?
-Ależ gdzie? - uniosłem prawą brew.
-Do pokoju, muszę z Tobą porozmawiać.
-Do pokoju? Możesz przecież powiedzieć tutaj. Nie mamy tajemnic przed naszymi PRZYJACIÓŁMI, prawda? - zerknąłem na chłopaków. Patrzyli zdezorientowani na całą tą sytuację, ale chyba na szczęście nic z tego nie rozumieli.
-Do pokoju, ale już! - złapał mnie za ramię mocno i brutalnie i pociągnął za sobą do góry. Wepchnął mnie do naszego pokoju i zamknął drzwi kopniakiem. Popchnął mnie na nie i zbliżył się. Teraz dzieliło nas jedyne pięć nieznacznych centymetrów.
-Dlaczego mnie prowokujesz? - poczułem jego oddech na moich ustach.
-Ja? Ależ skąd! Chciałem po prostu miło spędzić ten wieczór z moimi przyjaciółmi - oczywiście, że kłamałem.
-Teraz odczujesz tego skutki uboczne - powiedział i oparł ręce po bokach mojej głowy. Spróbowałem uciec, ale przygwoździł mnie do drzwi swoim ciałem jeszcze bardziej.
-Tom, co Ty chcesz zrobić? - zacząłem drżeć.
-A jak myślisz? - zaśmiał się.
-Nie! Puść mnie! - wrzasnąłem.
-Cicho, bo nas usłyszą!
-O to mi chodzi! - zacząłem się szarpać, w efekcie czego runęliśmy razem na podłogę - aah! To boli, złaź ze mnie! Ile Ty ważysz! - Tom siedział na mnie okrakiem i przygwoździł moje ręce do podłogi nad moją głową. Nagle niespodziewanie do pokoju wtargnął Gustav i Georg. Jednocześnie odwróciliśmy głowy i spojrzeliśmy na nich zastygając w bezruchu.
-Co robicie? Tom nie bij go! - Georg podszedł do nas i ściągnął ze mnie Toma. Naprawdę myślał, że Tom się nade mną znęca, bijąc mnie. Ale Gustav chyba zrozumiał, stał jak wryty w progu naszych drzwi i z niedowierzaniem nas obserwował. Co jak co, ale przed Gustavem nic się nie ukryje, zawsze był zbyt spostrzegawczy i od razu mógł zauważyć, jeżeli było coś nie tak. Gustav wiedział...wiedział, że to nie była żadna zwykła bójka, która przecież często się nam zdarzała. Pewnie również zauważył już w salonie, że coś jest nie tak. Widział zapewne wcześniej jak na siebie patrzymy i pewnie już wcześniej coś podejrzewał. Mieliśmy tyle szczęścia, że Gustav zawsze był mądry, rozsądny i spokojny. Nie wiem, jak zareagowałby Georg na wiadomość, że poza więzią bliźniaczą łączy mnie z Tomem coś więcej. Może uznałby nas za czubków, może by się nami brzydził. Być może zabiłby nas za to.
-Georg... - zaczął Gustav, a Tom spojrzał na mnie, nie wiedząc co teraz zrobić. Zacząłem błagać go wzrokiem - oni się wcale nie bili - serce podeszło mi do gardła.
-Co Ty pleciesz? - zmarszczył brwi nie rozumiejąc.
-Właśnie! My się wcale nie biliśmy! - klepnąłem Toma w plecy tak, żeby nikt nie zauważył - Bill popchnął mnie i przewróciliśmy się na ziemię, dziwna historia, co? - zaśmiał się sztucznie i na siłę - nie wiedziałem, że ten skurczybyk ma tyle siły! - zaraz nie wytrzymam! Walnąłem go mocno w głowę i aż zajęczał z bólu.
-Uff! Już myślałem, że mieliście jakąś bójkę! - Georg odetchnął z ulgą - wystraszyliście mnie, idioci!
-Musisz się przyzwyczaić - Tom złapał mnie za nadgarstek i jednoznacznie poruszył brwiami. Georg musiał być prawdziwym półgłówkiem, że jeszcze nic nie zauważył. Gustav natomiast wszystko widział, każdy nasz ruch i każde spojrzenie było jednoznaczne. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Tom wiedział, że nasz najlepszy przyjaciel wie, o naszych chorych relacjach i nie przejmował się tym ani trochę.
-TOM! Nie chcę Cię widzieć na oczy! - wygoniłem wszystkich z pokoju i zakopałem się po uszy w kołdrze po prostu myśląc. Dlaczego Gustav i Georg się ode mnie odwrócili? Byłem pewien, że nie było to spowodowane moją decyzją związaną z opuszczeniem zespołu. Fakt, że nie miałem ani czasu, ani ochoty do nich wydzwaniać i spotykać się z nimi, ale nie raz mieliśmy chwilę ciszy i nigdy w żaden sposób nie wpływało to na nasze relacje. Nie widać tego po mnie, ale bardzo mi zależy. Mógłbym przecież zejść do nich i chociaż spróbować szczerze porozmawiać, dlaczego więc tego nie zrobię? Po pierwsze nie chcę oglądać Toma, nie chcę za niego patrzeć, nie chcę z nim rozmawiać. Powodem drugim jest Gustav i to, że odkrył naszą tajemnicę. Skoro to ma być szczera rozmowa, to całkiem możliwe, że wspomni również o tym, albo będzie zmuszał nas do przyznania się i bardzo się tego obawiałem. Może kiedyś uda nam się dogadać. Wszystko zniszczył Adam, a ja muszę to naprawiać. Straciłem już wszystko co najważniejsze - brata, przyjaciół, szczęście. Chciałem choć na chwilę zapomnieć o tym całym bólu psychicznym, który powoli zaczął mnie pożerać. Ogarnęła mnie fala zobojętnienia na moje życie. Jestem tylko pieprzonym ćpunem i w trakcie ponownego obwiniania siebie samego zacząłem odczuwać chęć zaćpania. Było ze mną coraz gorzej i wiedziałem o tym. Wiedziałem również, że nikt nie może mi pomóc. W tym momencie byłem w stanie zrobić wszystko, żeby tylko otrzymać zastrzyk. Bardzo niechętnie napisałem do Adama, że chcę przyjść do niego. Po dwudziestu minutach oczekiwania odpisał, że wyjechał na weekend i mogę sobie odpocząć. Nie sądziłem, że kiedykolwiek tak zatęsknię za Adamem...a raczej za jego towarem. Nie wiedziałem, co mam teraz zrobić, ale wiedziałem, że na pewno nie wytrzymam całego weekendu. Wyjrzałem wkurzony przez okno i jego auta rzeczywiście nie było, nie zauważyłem tego wcześniej. Próbowałem usiąść i zachować jak największy spokój, ale to było silniejsze ode mnie. Zawsze myślałem, że to piekło, przez które przechodzi narkoman bez swojego narkotyku istnieje tylko w filmach, a teraz mogłem przekonać się na własnej skórze, że istnieje ono naprawdę i jest nie do wytrzymania. Miałem ochotę coś rozwalić, drzeć się na cały dom. Ja, z pozoru miły i delikatny robiłem się coraz bardziej agresywny. Gdy byłem na głodzie nie pragnąłem niczego innego, jak zatopić igłę w mojej skórze i znów poczuć to wspaniałe uczucie euforii. Chodziłem w locie po całym pokoju i rozwalałem wszystko, co stanęło mi na drodze. Zwaliłem doniczkę z parapetu i kopnąłem ją sprawiając, że cała ziemia rozsypała się po podłodze. Opadłem na łóżko i wbiłem zęby w poduszkę, zagłuszając krzyk. Ogarnęła mnie fala gorąca, chyba mam gorączkę. Zrobiło mi się cholernie zimno. Chwyciłem w biegu ogromną bluzę Toma i ubrałem ją. W nich zawsze było mi najcieplej. Zszedłem na dół po schodach i tak się spieszyłem, że o mało nie złamałem sobie czegoś. Rzuciłem mordercze spojrzenie zdziwionym chłopakom i stanąłem przed nimi. Miałem ochotę ich zatłuc za samą ich obecność w moim domu!
-Co zrobiłeś? - spytał Tom lekko już pijany.
-Ja?
-Nie, Święty Mikołaj - rzucił, ironicznie uśmiechając się.
-Nic nie zrobiłem! A w ogóle to nie odzywam się do Ciebie!
-Co to był za huk? - zapytał, ignorując moje słowa.
-Doniczka mi spadła.
-A co Ty robiłeś biednej doniczce? - zmarszczył brwi.
-A co to, jakieś przesłuchanie? Po prostu się odwal!
-Jak wrócę wszystko ma być na swoim miejscu, jasne?
-Za późno!
-Mam nadzieję, że moich rzeczy nie dotykałeś? - zapytał z lekką groźbą w głosie - co Ci zginęło?
-Dużo rzeczy, Tom! - usiadłem obok niego i biorąc otwieracz do butelek otworzyłem piwo - na przykład moje ego, moje szczęście, moje marzenia! Już nawet nie wiem co to takiego! - chłopaki spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
-Chyba będzie lepiej jak już pójdziecie - westchnął Tom, ale mówił stanowczym tonem - zdzwonimy się, dobra? Muszę się nim zająć.
-Jasne - Gustav jeszcze rzucił mi dziwne spojrzenie, trochę zmartwione, trochę złe i wyszli, nawet się nie żegnając. Albo ja tego nie usłyszałem. Uparłem się na kanapie wygodniej i zacząłem pić.
-Co się z Tobą dzieje? - Tom spojrzał mi w oczy i poczułem jak jego dłoń łapie moją w opiekuńczym geście - jesteś na głodzie, prawda?
-Tak - butelka wypadła mi z drżących dłoni i upadła gdzieś na podłogę. Ani ja, ani Tom się tym nie przejęliśmy - zrób coś, proszę - wtuliłem się w brata. W tym momencie szukałem u niego schronienia, wsparcia. Przytuliłem go i zacząłem płakać.
-Boli Cię coś? - zapytał odgarniając mi włosy z czoła.
-Nie - mruknąłem - ale mam ochotę...
-Wiem - otulił mnie - wytrzymaj dla mnie, dobrze? Jesteś bardzo silny i dzielny. Jestem przy Tobie, nic Ci przy mnie nie grozi. Nie pozwolę Cię skrzywdzić. Śpij - szepnął - jutro nie będziesz o niczym pamiętał.
Pamiętam jeszcze tylko jak głaskał mnie po głowie i szeptał jakieś miłe, opiekuńcze słówka, dzięki którym poczułem się bezpieczniej. A po chwili tak jak mnie prosił, zasnąłem.
C.D.N.
Nie sądziłam, że coś dodasz,a tu niespodzianka :) Odcinek super i czekam na kolejny ze zniecierpliwieniem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i weny życzę
Kiruś <3
Tom teraz zdał sobie sprawę z tego, co czuje do brata tylko szkoda, że trochę po czasie :(
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Billa, jego złość jest jak najbardziej zrozumiała, a mimo wszystko chodzi do Adama by uratować Toma.
Super odcinek, już nie mogę się doczekać kolejnej części i dalszego rozwoju wydarzeń:)
Pozdrówki i buziaki.