sobota, 27 czerwca 2015

5.Ich Bin Nicht Ich

Dziś mijają trzy miesiące od koncertu w Warszawie, jak to szybko zleciało :( <3 Chciałabym przeżyć to jeszcze nie raz <3 Spełniłam swoje największe marzenie, pierwszy raz byłam na ich koncercie, cudownie było zobaczyć swoich idoli, rozumiecie sami :D No nic, miejmy nadzieję, że chłopaki jeszcze nie raz nas odwiedzą. Tym czasem macie tu piąty odcinek, który jest napisany trochę inaczej, niż zwykle. Miłych i bezpiecznych wakacji !! <3


Rozdział piąty

Była piąta godzina, już świtało, a ja nadal siedziałem na sofie, czekając na Toma i ciągle podchodziłem do okna, z nadzieją wypatrując samochodu. Nie było go już parę dobrych godzin. Nie raz, gdy się kłóciliśmy brał samochód i nie dawał znaku życia przez jakiś czas, ale tym razem naprawdę go zawiodłem i nie wiedziałem, czy wróci do domu przez najbliższe kilka dni. Tylko spokojnie Bill. A c
o jeżeli miał wypadek? I mój spokój poszedł się jebać...
Zadzwoniłem na policję w sprawie zaginięcia, ale idioci każą mi czekać, ze względu na to, że Tom jest dorosły. Powiedzieli, że jeżeli nie da znaku życia, ani nie znajdę go u znajomych po dwudziestu czterech godzinach, zaczną go szukać. Ale co ja mam robić przez ten czas!? Siedzieć bezczynnie i gapić się w okienko, z nadzieją, że jeszcze żyje?
Usłyszałem, że ktoś kilka razy walnął w drzwi. Podszedłem do nich wystraszony. To pewnie Adam, pewnie zrobił coś mojemu bratu! Zacisnąłem pięści i otworzyłem wściekły i gotów do bójki, ale zdziwiłem się, gdy w progu stał nieprzytomny Tom. Ledwo mógł ustać na własnych nogach.

 -Już wiem, co robiłeś przez te kilka godzin - westchnąłem, patrząc jak mnie omija, jakby mnie w ogóle nie zauważył i rozwala się na kanapie, pijąc po mnie do końca wino - Tom? - nie zdążyłem podejść do niego i już spał. Nakryłem brata kocem i poszedłem spać do swojego pokoju. Ta noc była bardzo męcząca.

Następnego dnia obudziłem się z ogromnym bólem głowy i od razu zauważyłem sine odciski palców Toma na moich rękach. Niechętnie wstałem i zszedłem na dół, siadając naprzeciwko Toma, udającego, że jest zainteresowany czytaniem gazety bardziej, niż wszystkim dookoła. 

 -Ee cześć - Tom zmierzył mnie wzrokiem i wrócił do czytania. On jest na mnie naprawdę wkurzony. Gdybym tylko mógł, wyśpiewałbym mu wszystko, ale boję się o nasze życie.

Zrobiłem sobie kawę i tosty z serem i jedząc sprawdziłem wiadomości, które dostałem dziś w nocy. Miałem wtedy inne zmartwienie, więc to zupełnie olałem. Adam do mnie napisał, że mam być dzisiaj szybciej, o czternastej. Spojrzałem zdenerwowany na zegar. Zostało mi dziesięć minut. Od razu skasowałem wiadomość i odłożyłem telefon, abym mógł dokończyć szybko posiłek. Nim się obejrzałem, Tom już grzebał w mojej komórce.

 -Co robisz? - usiłowałem odebrać moją własność z rąk Toma. Odepchnął mnie lekko od siebie, wtedy zrezygnowałem, bo i tak nie miałem szans z człowiekiem kilkakrotnie silniejszym ode mnie. Stałem po prostu i czekałem, aż mi go odda. Sprawdził moje wiadomości i połączenia. Po chwili oddał mi telefon i westchnął.
 -Rozumiem, że teraz będziesz mnie kontrolował? - odetchnąłem z ulgą, że zdążyłem skasować wiadomość od Adama.
-Rozumiem, że nic mi sam nie powiesz? - podniosłem brwi.
-Co miałbym Ci powiedzieć?
-Kto Ci to zrobił? - podniósł głos wskazując na moją rękę. Spuściłem wzrok - ja wiem, że Ty byś nigdy nie spróbował tego świństwa, zdajesz sobie sprawę, że to jest bardzo niebezpieczne, prawda?
 -To tylko i wyłącznie moja decyzja. Nikt mnie do niczego nie zmuszał.
 -Nie wierzę w to - pokręcił przecząco głową - jak nie chcesz mi powiedzieć, to sam się dowiem.
 -No to życzę Ci powodzenia - poklepałem Toma po ramieniu i obróciłem się na pięcie, kierując w stronę drzwi.

Nacisnąłem klamkę, gdy nagle Tom zatrzasnął drzwi jedną ręką, a drugą złapał mój nadgarstek. 

 -Dokąd się wybierasz? - odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzał ze złością.
 -Idę do chłopaka - odepchnąłem go - puść mnie, to boli!
 -Nigdzie nie idziesz - Tom popchnął mnie, a ja runąłem na podłogę. Podniosłem się i spojrzałem na niego przestraszony. 
 -Bill... przepraszam - podszedł do mnie i złapał za ramiona, próbując pomóc mi wstać, ale odsunąłem się od niego. Zadrżałem, gdy spojrzał mi w oczy. 
 -Tom, zrobię wszystko co zechcesz, tylko proszę, puść mnie - wstałem szybko, otrzepując się.
 -Nie chciałem tego, przepraszam.
 -Już dobrze. Mogę wyjść?

Starszy brat zbliżył się do mnie, złapał oburącz moją twarz i spojrzał mi w oczy. Stado dreszczy przebiegło po moich plecach.

 -Obiecaj mi, że nic głupiego nie będziesz robił, dobrze? 

 -Zaufaj mi - kiwnąłem głową. Nic głupiego nie będę robił... z własnej woli - dokończyłem w myślach.

Wyszedłem z domu, idąc zdenerwowany. Wiedziałem już, że kolejny raz dostanę. Jak zwykle, Adam zaciąga mnie do sypialni, bije, popycha, upokarza mnie, gwałci, tamten facet wszystko kameruje i na koniec przychodzi Andre w wiadomym celu. Wszystko już znam na pamięć. Ile ja bym dał, żeby ten koszmar się już skończył, żeby było jak dawniej. 


Wróciłem do domu i od razu pobiegłem do łazienki. Przemyłem twarz zimną wodą, spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i aż podskoczyłem, gdy ujrzałem zmartwionego Toma obserwującego mnie.

 -Gdzie byłeś? - oparł ramię o futrynę i włożył ręce do kieszeni.

 -U Adama - odparłem wycierając twarz ręcznikiem.
 -Naprawdę go kochasz? - odwróciłem się i spojrzałem na niego.
 -A co to za pytanie?
 -Normalne - wzruszył ramionami - tak czy nie?

Prychnąłem i ruszyłem w stronę naszego pokoju, próbując go wyminąć, ale złapał mnie za ramiona i obracając przycisnął do ściany.


 -Odpowiedz mi na pytanie.

 -Kocham - skłamałem i spojrzałem mu w oczy.


Była godzina trzecia w nocy, nie mogłem usnąć, bo Tom jeszcze do mnie nie przyszedł. Zszedłem po cichu na dół, mój brat zasnął na sofie, na stoliku stało pełno pustych butelek po piwie, które od razu wyniosłem. 


 -Dlaczego mi to robisz? - szepnąłem. Byłem zmęczony i chciałem iść spać, ale potrzebowałem obecności mojego brata. Chciałem by był przy mnie i mnie obronił. W sumie, kanapa jest na tyle duża, że zmieścimy się obaj. Pogładziłem go po policzku i wtuliłem się w niego.
 -Tak bardzo mi tego brakowało, Tomi - szepnąłem, a po policzkach spłynęły mi łzy.
 -Mi też - odpowiedział równie cicho, przytulając mnie. Zdębiałem. Byłem przekonany, że śpi i mnie nie słyszy. Ale... może istniała mała nadzieja, że jutro rano o wszystkim zapomni? Modliłem się teraz w duchu, aby tak właśnie było! 

___________________________________________________________


Rano , bo przebudzeniu zacząłem sobie wszystko przypominać, a przynajmniej najważniejsze wątki. Wyszedłem stąd z hukiem, bo pokłóciłem się z Billem. Co dalej? Ehh! złapałem się za głowę, czując ogromny ból. Musiałem wczoraj nieźle zabalować, ale mimo wszystko wątpiłem w to, że tylko drinki mogły spowodować taki stan. Wstałem leniwie z kanapy i poszedłem poszukać w lodówce czegoś do picia. 

 -Co za chlew! - zmarszczyłem brwi, przewracając po drodze butelki po piwie - pić! - dopadłem do butelki z wodą.

Nie miałem zamiaru nic jeść, w przeciwnym razie zwymiotowałbym, ale strasznie mnie suszyło, co było nie do zniesienia. Usiadłem przy stoliku i wziąłem do ręki jakąś gazetę.

 -Co za bzdury - komentowałem po cichu, marszcząc czoło - skoro bzdury, to czemu wciąż to czytam? - zastanowiłem się przez chwilę i jęknąłem - dlaczego ten pieprzony Bill tak długo śpi? Cholernie mi się nudzi i muszę gadać do samego siebie! Nie musi ze mną rozmawiać, wystarczy, że usiądzie przy mnie!

Jak na komendę, Bill pojawił się w kuchni i niepewnie przemieszkał się po niej, robiąc sobie śniadanie. 

 -Ee cześć - powiedział, a ja tylko zmierzyłem go wzrokiem i wróciłem do czytania bardzo interesującego artykułu. Przynajmniej próbowałem sobie wmówić, że jest ciekawy...

Popatrzyłem na niego ukradkiem, robił coś w swoim telefonie i spokojnie jadł, aż nie przeczytał lub nie zobaczył czegoś, co bardzo go zdenerwowało. Ręce zaczęły mu drżeć, a on sam zaczął pospiesznie dokańczać posiłek. Odłożył telefon i wtedy jednym ruchem mu go ukradłem, sprawdzając połączenia i smsy, ale nie było tu niczego podejrzanego, albo czegoś, czego nie powinno być.

 -Co robisz? - usiłował przez chwilę wyrwać mi swój telefon, ale zrezygnował od razu, gdy delikatnie go od siebie odepchnąłem. Gdy już przeszukałem mu cały telefon westchnąłem i mu go oddałem.
 -Rozumiem, że teraz będziesz mnie kontrolował? - skrzyżował ręce na piersi.
-Rozumiem, że nic mi sam nie powiesz?
-Co miałbym Ci powiedzieć? - zmarszczył brwi.
-Kto Ci to zrobił? - podniosłem głos wskazując na jego ramię pełne śladów od igły - ja wiem, że Ty byś nigdy nie spróbował tego świństwa, zdajesz sobie sprawę, że to jest bardzo niebezpieczne, prawda?
 -To tylko i wyłącznie moja decyzja. Nikt mnie do niczego nie zmuszał.
 -Nie wierzę w to - pokręciłem przecząco głową - jak nie chcesz mi powiedzieć, to sam się dowiem.
 -No to życzę Ci powodzenia - uśmiechnął się ironicznie i ruszył w stronę drzwi wyjściowych.

Po tym wszystkim on ma czelność sobie wychodzić bez mojej zgody!? Co to to nie! Poszedłem za nim i zatrzasnąłem drzwi jedną ręką, a drugą obróciłem Billa do siebie i pchnąłem go na nie.

 -Dokąd się wybierasz? - spojrzałem na niego ze złością.
 -Idę do chłopaka - próbował mnie odepchnąć - puść mnie, to boli!
 -Nigdzie nie idziesz - przez chwilę nie byłem w stanie siebie kontrolować. Szarpnąłem mocno Billem, aż runął na podłogę.
 -Bill... przepraszam - podbiegłem do niego i chwyciłem za ramiona, podnosząc go delikatnie i pomagając wstać, ale odsunął się ode mnie gwałtownie. Przybliżyłem się do jego twarzy i spojrzałem mu w oczy. Dostrzegłem strach, zdenerwowanie, smutek, zawiedzenie, stres i wszystkie złe emocje, jakie tylko istniały. Cholera! Nie chciałem mu zrobić krzywdy, chciałem go tylko lekko odepchnąć od drzwi. Nie moja wina, że nigdy w życiu nie był na siłowni i miał taką kruchą posturę! Świetnie,teraz mój bliźniak się mnie boi.
 -Tom, zrobię wszystko, co zechcesz, tylko proszę, puść mnie - wstał otrzepując się i ze strachem w oczach błagał, żebym go puścił. Dlaczego on za wszelką cenę chce wyjść? Może jest na głodzie i idzie do tych swoich kolegów od ćpania? 
 -Nie chciałem tego, przepraszam.
 -Już dobrze, mogę wyjść? 
 -Obiecaj mi, że nic głupiego nie będziesz robił, dobrze? - złapałem Billa oburącz za twarz i spojrzałem mu w oczy. Zaufam mu.
 -Zaufaj mi - jakby czytał mi w myślach. 
Bill wyszedł, obserwowałem go przez okno, jak zawsze z resztą, udał się do domu obok, zapewne tam mieszka jego... chłopak.

Po około godzinie wrócił do domu. Bez słowa pobiegł do łazienki, udałem się za nim. Drzwi były lekko uchylone, więc po cichu wszedłem obserwując Billa. Przemywał nerwowo twarz. O co chodzi? Zauważył mnie po chwili.

 -Gdzie byłeś? - spytałem.

 -U Adama - odpowiedział wycierając delikatnie twarz ręcznikiem. Zmył mu się makijaż, wyglądał słodko bez niego. Co ja pieprzę? Masz teraz inne sprawy na głowie, kretynie!
 -Naprawdę go kochasz? - walnąłem nagle. Bill spojrzał na mnie.
 -A co to za pytanie?
-Normalne - stwierdziłem - tak czy nie? - ani myślałem odpuścić!

Bill próbował mnie ominąć, ale zagrodziłem mu drogę.

 -Odpowiedz mi na pytanie - zażądałem. 
 -Kocham - odpowiedział nie patrząc mi w oczy. Puściłem Billa, który udał się do naszego pokoju, ja zszedłem na dół, znów miałem ochotę wypić, tylko troszeczkę, żeby się uspokoić. 


Godzina trzecia w nocy, Bill już pewnie śpi. Trochę przesadziłem z alkoholem, nie chciało mi się wstać i pójść do łóżka, więc leżałem na kanapie oglądając jakiś program muzyczny. Po chwili usłyszałem jego kroki. A jednak, nie mógł beze mnie usnąć. Pomyślałem, że udam, że śpię i zobaczę co zrobi. Usłyszałem jak szklane butelki lekko u siebie uderzają, a głośny telewizor został wyłączony. Po chwili mój brat położył się na mnie i mocno przytulił, głaszcząc po policzku.


 -Tak bardzo mi tego brakowało, Tomi - szepnął. Pociągał cicho noskiem, płakał.

 -Mi też - odpowiedziałem równie cicho wycierając mu łzy i tuląc jeszcze bardziej do siebie. Poczułem, jak jego serce bije szybciej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz