czwartek, 30 czerwca 2016

9.Rodzinny Dom

Na początku chciałam przeprosić za długą przerwę. Widziałam statystyki i mam nadzieję, że nie straciłam czytelników. Co do terminów - uprzedzam, że będzie ciężko. Wszystko się komplikuje i jest mi bardzo ciężko. Dziś jest jeden z nielicznych dni, w którym mam trochę czasu na pasje, które i tak z resztą kompletnie zaniedbałam. 
* 19.04 minął dokładnie rok od pierwszej notki. Dużo zmieniło się od tamtego czasu, mój styl pisania się zmienił i widzę znaczną poprawę w pisaniu z czego bardzo się cieszę.
Być może nie mam już tego zapału, który jeszcze rok temu nie opuszczał mnie na krok, ale dalej się staram.

Odcinek nie za długi, ale są nowi bohaterowie, odkryte nowe tajemnice i powiązanie z bardzo ciekawą grą - "Life Is Strange" 

Zapraszam na gg, bo potrzebuję motywacji :c

Miłego czytania, pozdrawiam wszystkich <3


Rozdział dziewiąty


Wekeend. W końcu wolne. W szkole nie było łatwo, tak jak początkowo myślałem. To była prywatna szkoła i trzeba się dobrze uczyć, aby tam zostać. Minął dopiero tydzień a ja już miałem dość. Dość Georga, dość nauki, dość tego domu! Za parę dni dzieci z sierocińca, w tym mój brat mieli wrócić z wycieczki. Martwiłem się i to bardzo, bo czułem, że Ella coś knuje, a wycieczka to tylko wymówka. Nie mam żadnego kontaktu z Billem, bo w przeciwnym razie wiedziałbym gdzie dokładnie jest, co robi i czy wszystko jest w porządku, ale nie wiedziałem nic. Moją twarz od tygodnia szpeciły siniaki i niezagojone do końca zadrapania po Georgu. To nienormalne! Dlaczego jakiś tam gówniarz ustawia wszystkich w domu po kątach i nikt temu debilowi nie wytłumaczy, ani nie nauczy klasy, bo jak zdążyłem już dawno temu zauważyć, wyniosłem jej o wiele więcej z sierocińca, niż on z tego bogatego domu i od ubogich rodziców, którzy przybywali na każde jego skinięcie palcem. No, pomijając może ojca. Co się dziej między nimi jeszcze nie udało mi się dowiedzieć, bo ani Georg, ani ja nie mieliśmy zamiaru się sobie zwierzać. Nawet nie pytałem go o tatę i udałem, że nie obchodzi mnie to ani trochę, ale tak naprawdę ciekawość mnie zżerała i już chciałem poznać prawdę. Od zawsze uwielbiałem plotki, ale jestem lojalnym przyjacielem i można mi zaufać. Jestem cholernie ciekawski, ale szanuję czyjąś prywatność i nie wtrącam się do spraw, które zupełnie mnie nie dotyczą. Po prostu zawsze czekam, aż ktoś sam mi się zwierzy. Jak na razie w szkole nie miałem żadnych kolegów, a Melanie wciąż się do mnie nie odzywa i unika mnie jak ognia. Ludzie ze szkoły patrzą na mnie z pod byka, jak na jakiegoś przestępcę, który wdaje się w bójki, nikt nawet nie ma na tyle odwagi, żeby do mnie podejść i pogadać. Przecież nie wyglądam nawet groźnie...
Z tego co zauważyłem Georg skrywa wiele tajemnic, o których na razie nawet nie wspomina. Z resztą nie rozmawiamy już tydzień i żaden z nas nie ma zamiaru przerwać ciszy. Pobił mnie, wiedziałem, że można się po nim spodziewać wszystkiego, ale pobicie? To nie było jednorazowe plaśnięcie w policzek, tylko coś poważniejszego. Przez niego musiałem chodzić z pokaleczoną twarzą po ulicy w kapturze, pomimo wiosny i wysokich temperatur. Ja w przeciwieństwie do tego durnego lenia wychodziłem chociaż na dwór na spacer lub po prostu pobiegać, a on miał przecież bieżnię w swoim królestwie, więc nie zamierzał opuszczać swojego terenu, oprócz spotkań z kumplami, ale to robił zazwyczaj wieczorem lub z nocy wymykając się przez okno i rzecz jasna nie mówiąc o niczym rodzicom. Wolne chwile poświęcał na naukę i trochę grał na swojej gitarze, a ja zawsze siedziałem pod jego drzwiami i słuchałem łagodnej lub ostrej melodii (wszystko zależało od humoru Georga). Po grze zawsze kładł się spać i już nie wychodził ze swojego pokoju. Grał zawsze chwilę przed snem. Być może to go uspokajało. Wiem, bo według mnie to najlepszy środek uspokajający, a w łóżku, o późnej porze również usypiający. Tego wieczora również usiadłem po cichutku pod jego drzwiami i objąłem nogi, opierając brodę na kolanach. Pograł może z dwie minuty, a później obserwowałem szparę pod drzwiami i dostrzegłem, że światło wciąż jest zapalone. Byłem oparty o drzwi i odchyliłem głowę w bok, przykładając ucho do drzwi i nasłuchując uważnie. Usłyszałem jego kroki i przekręcającą się klamkę, a na świetle rzuconym na podłogę przez małą szparę pod drzwiami zauważyłem cienie zbliżającego się Georga. Przerąbane. Otworzył, a ja upadłem na podłogę, bo straciłem jakiekolwiek oparcie i popatrzyłem na niego z dołu przestraszony.

 -Co Ty tu robisz? - zapytał i popatrzył na mnie zdziwiony.
 -Ja? No leżę sobie, nie widzisz? - westchnął głęboko.
 -Podsłuchiwałeś mnie?
 -Nie. Przewróciłem się.
 -I wpadłeś przypadkiem do mojego pokoju, tak? - oparł ręce na biodrach i zmrużył podejrzliwie oczy.
 -Moneta mi upadła pod Twoje drzwi i poturlała się do środka - wyjaśniłem, zmyślając na poczekaniu. 
 -Ach tak? - pokiwałem głową - to wstań i mi ją pokaż.
 -E tam! - zaśmiałem się nerwowo - to tylko parę centów, możesz je sobie wziąć! To dobranoc. - podniosłem się, żeby wstać, ale Georg ukucnął przy mnie i zagrodził mi drogę. 
 -Nie bij mnie znowu - wskazałem na moją twarz - rany po tamtym jeszcze się nie zagoiły, a nie chcę mieć nowych, bo  i tak ludzie już o mnie gadają i muszę ukrywać siniaki i strupki pod podkładem, a okropnie się w nim czuję - uśmiechnął się - co Ciebie śmieszy? Spróbuj nałożyć tonę tego gówna i wtedy się pośmiejemy.
 -Wejdź - skinął głową na wnętrze swojego pokoju.
 -Nie, ja tylko przechodziłem - wstałem - idę spać. 
 -Czekaj - odwróciłem się.
 -Czego chcesz?
 -Przeprosić Cię - zdębiałem.
 -To panicz ma zamiar kogokolwiek przepraszać? - zacząłem obserwować go uważnie - a to ciekawe!
 -Przyjmij te przeprosiny, nim się rozmyślę - popatrzyłem na niego.
 -Są nic nie warte i już na pewno nie od serca. 
 -Nie to nie! - machnął ręką - nie będę Cię błagał, w końcu to Ty wyprowadziłeś mnie wtedy z równowagi - podniósł brodę do góry i skrzyżował ramiona.
 -Dobranoc! - powiedziałem z naciskiem prosto w jego twarz i zamknąłem się w swoim pokoju. Oparłem się o drzwi i upadłem powolnie na podłogę. Prędzej dam sobie rękę uciąć, niż się z nim pogodzić lub... przeprosić. O moje wybaczenie też będzie się musiał nieźle postarać.
Była godzina dwudziesta trzecia, a mnie naszła nagła ochota ochłonąć i iść na spacer. Zarzuciłem bluzę na siebie i wymknąłem się na zewnątrz, nawet nie wiedząc wcześniej z jaką łatwością przychodzi to w tym domu, aż zdziwiłem się, dlaczego książę fatyguje się i wymyka się przez okno, skacząc po drzewach jak małpa, zamiast wyjść przez drzwi wyjściowe. Co za dziwak z niego. Zamknąłem po cichu drzwi i ruszyłem prostą uliczką, chwilę później zerkając w okna Georga, w jego pokoju było już ciemno i najprawdopodobniej poszedł już spać, albo obserwuje mnie w ciemnościach jak jakiś psychopata. Brr! Dostałem gęsiej skórki i nagle ulica zamieniła się w uliczkę pełną ciemnych kątów, w których czaił się potwór zwany Georgiem. Moja wyobraźnia jest niesamowita. Szedłem cały czas prostą drogą, żeby się przypadkiem nie zgubić i trafiłem do małego parku, w którym nie było żywej duszy. Usiadłem na ławce i westchnąłem głośno.

 -Co tak sapiesz? - usłyszałem nagle za plecami i ktoś uderzył mnie lekko przez głowę. Melanie zwinnie przeskoczyła przez oparcie ławki i usiadła obok mnie.
 -Melanie! Co tu robisz?
 -A Ty? Wzięło Cię na zwiedzanie okolicy o dwudziestej trzeciej?
 -W tym domu nie da się wytrzymać, uwierz. A Ty sama wędrujesz po ciemnych parkach?
 -Nie jestem sama - skinęła głową w bok i dopiero teraz spostrzegłem, że rzeczywiście nie jesteśmy sami. Kilkoro ludzi w naszym wieku, których znałem ze szkoły podeszło do nas - pokłóciłeś się z Georgiem? - dziewczyna i trzech chłopaków się do nas przysiadło. 
 -Tak jakby... To znaczy, nie odzywamy się do siebie od ponad tygodnia, ale dziś znowu mieliśmy mały konflikt.
 -Hm, zmienił się strasznie - pogrążyła się w myślach - kiedyś nawet należał do naszej paczki - zerknąłem na resztę towarzyszy, którzy jednocześnie skinęli głowami - właśnie! Poznajcie się, ten blondas to Andy - oboje zaczęli się śmiać - ten czarny to Max - wskazała czarnowłosego w okularach. Na pierwszy rzut oka oceniłem Andiego na typowego lalusia, a Maxa na kujona.
 -A to jest Chloe - wskazała na dziewczynę, którą najbardziej się zainteresowałem. Miała krótkie, niebieskie włosy, mniej więcej do brody, które sterczały na boki, a na nich czarna czapka. Od razu można było stwierdzić, że to typowa, a raczej mniej typowa buntowniczka. Była jakoś dziwnie cicha i chyba czymś zmartwiona, nie uśmiechała się jak pozostali tylko siedziała z głową spuszczoną w dół. Miała białą koszulkę z motywem czarnej czaszki, a na to zarzuconą skórzaną kurtkę i dżinsowe, porwane rurki. Jej długi naszyjnik z nabojami również od razu rzucił mi się w oczy - poznajcie Toma.
Andy poklepał mnie po plecach, Max podał dłoń, a Chloe wstała i od nas odeszła.

 -Co jest? - zapytałem.
 -Jest taka zawsze, nie lubi za bardzo poznawać nowych ludzi - powiedziała Melanie - ale nie martw się...z czasem się przyzwyczai.
 -Dlaczego nie lubi? - dopytałem.
 -Bo nienawidzi ludzi - zmarszczyłem czoło - została nie raz skrzywdzona i wykorzystana przez jej naiwność. Teraz rzadko kiedy bardzo komuś ufa. Jest bardzo pyskata i...
 -Pobije mnie? - zapytałem, a reszta zaczęła się śmiać.
 -Nie, no co Ty! - powiedział Andreas - tylko bądź dla niej miły.
 -Dlaczego miałbym nie być? 
 -Nie jestem pewien, czy od razu Cię polubi - podrapał się po głowie.
 -Co Ty gadasz, blondas! - przerwała mu Melanie - jasne, że polubi.
 -Chciałem Cię o coś spytać, ale.. - spojrzałem niepewnie na chłopaków.
 -My nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, Tom. Możesz mówić śmiało.
 -Dlaczego przestałaś się do mnie odzywać, unikałaś mnie, a teraz udajesz, że nic się nie stało? Zrobiłem coś?
 -Nie obwiniaj siebie, to sprawka Georga - westchnęła - kiedyś był...
 -Dlaczego mu to mówicie! - aż podskoczyłem, gdy usłyszałem głos Chloe i zobaczyłem jak wściekła do nas podchodzi - może jeszcze przyjmiecie go do naszej paczki!
 -Taki mam zamiar - zaczęła Mel - Tom jest w porządku.
 -Tak samo było z Georgiem, też mówiłaś, że jest w porządku, a teraz przyjmujecie jego brata!
 -Tom nie stoi po jego stronie, prawda? - pokiwałem głową - spójrz na niego, te siniaki i zadrapania są właśnie przez Georga.
 -Nie wierzę Ci. Kolejny raz nie uwierzę, jeszcze się na nim przekonasz Melanie! - powiedziała z naciskiem jej imię i odeszła - poczekaj! - pobiegła za nią i złapała ją za ramię.
 -Zostaw mnie - wyrwała się i szła dalej.
 -Jak mam Ci udowodnić, że Tom jest w porządku?
 -Sama się przekonam - rzuciła mi zabójcze spojrzenie i zniknęła w ciemnościach.
 -Może trzeba ją odprowadzić? - zapytałem zmartwiony z zamiarem dogonienia dziewczyny.
 -Nie panikuj - powiedział Max - Chloe jest tu najstarsza, ma szesnaście lat i mieszka niedaleko, da sobie radę.
 -A Wy? Ile macie lat?
 -Wszyscy po piętnaście, Ty jesteś o rok młodszy, prawda?
 -Kończę piętnaście lat za parę dni - westchnąłem myśląc o Billu.
 -W domu chyba nie ma co liczyć na jakąś imprezę, co nie?
 -Nie, przesiedzę sobie w pokoju przez cały dzień, ukradnę gitarę Georga i będzie super.
 -Chyba sobie żartujesz! - parsknął Andy - my Ci urządzimy super imprezę, chociażby tutaj.
 -A Chloe? - westchnąłem.
 -Nie martw się - uspokoiła mnie - jeszcze dziś do niej pójdę i spróbuję ją jakoś przekonać. Może jeszcze nawet ją dogonię - powiedziała i pobiegła w stronę ścieżki.
 -Tu masz numery do nas wszystkich - czarny podał mi niedużą karteczkę z cyframi - Chloe też.
 -Dzięki - odebrałem kawałek papieru i schowałem go w kieszeni - mam nadzieję, że mnie kiedyś polubi.
 -Myślisz, że nas polubiła od razu? - zaśmiał się Max - było tak samo.
 -Ech, myślałem, że boi się po prostu komuś zaufać.
 -Bo tak jest, ale my jej pomogliśmy, już wtedy miała swoje humorki. Daj jej szansę.
 -Sam chciałbym mieć tą szansę - westchnąłem i spuściłem głowę - dzięki, że jesteście tacy mili dla mnie, ale muszę już iść, zanim ktoś się zorientuje, że mnie nie ma.
 -Miło było Cię poznać Tom - Max podał mi rękę na pożegnanie, a ja spojrzałem na blondyna.
 -Oby Melanie się nie myliła - powiedział mrużąc oczy i dziwnie się uśmiechając.
 -Przekonasz się - powiedziałem i zrobiłem równie tajemniczą minę.
 -Oby tak było - podał mi rękę i dziwnie się przyglądał, ciągle uciskając moją dłoń, dopóki nie wstałem.
 -Naprawdę muszę już iść - powiedziałem i pospiesznym krokiem udałem w stronę ścieżki.

Idąc dróżką usłyszałem jakiś szelest w krzakach i zatrzymałem się, żeby zbadać okolicę. Słyszałem kogoś, ale nie widziałem.

 -Jest tu ktoś? - zapytałem i rozejrzałem się na boki, szelest ustał. Po chwili usłyszałem za sobą czyjeś kroki i zamachnąłem się, aby uderzyć napastnika.
 -Co Ty wyrabiasz Tom! - Melanie uniknęła mojego ciosu i cofnęła się, a ja gwałtownie wypuściłem powietrze z moich płuc.
 -Wystraszyłaś mnie! Myślałem, że ktoś chce mnie napaść, nic Ci nie jest? - dotknąłem jej ramienia.
 -Ale jesteś tchórzliwy Tom! - zaczęła się śmiać.
 -Co tu robisz? Nie miałaś iść do Chloe?
 -Szukałam jej, ale znalazłam Ciebie. Byłam u niej w domu i tam jej nie ma - zdziwiłem się jak szybko jej to poszło.
 -A jej rodzice o tym wiedzą?
 -Nie, jej mama sobie słodko śpi.
 -To jak weszłaś do środka?
 -Przez okno, wprost do jej pokoju - uniosłem brwi.
 -Czy to nie jest włamanie?
 -Tak myślisz? Chloe często się do mnie wkrada i zabiera mi rzeczy.
 -Ubrania?
 -Czy widzisz jakieś podobieństwo między nami? Przecież ona woli styl rockowy, a ja nie posiadam takich rzeczy. Wykrada mi pamiętnik, albo jakieś gry.
 -Pamiętnik? I później go czyta?
 -No raczej to robi się z pamiętnikiem - zaśmiała się.
 -Ale nie z cudzym!
 -Przyjaźnimy się, nie mam jej tego za złe. Wiem, że woli mieć wszystko pod kontrolą, inaczej jest wściekła i nie czuje się pewnie.
 -Zdążyłem zauważyć - wymamrotałem - to w takim razie pomogę Ci jej poszukać, jak już na siebie wpadliśmy.
 -Dobra, nie byłam jeszcze nad rzeczką - wskazała palcem zaciemnione miejsce, gdzie płynęła wąska rzeka.
 -Nie podoba mi się to - ruszyliśmy.
 -Ale co? - dopytała
 -To, że błąkasz się sama po ciemnym parku - zmarszczyłem brwi.
 -Nie jestem sama, jestem przecież z Tobą.
 -Ale wcześniej byłaś sama.
 -Mam taki gwizdek w kieszeni - wyjęła go i mi pokazała - jeżeli będę zagrożona to wystarczy gwizdnąć, a Max namierzy mnie na tym swoim małym komputerku i wszyscy przybędą mi z pomocą - popatrzyłem na nią.
 -Nie sądzę, żeby taki gwizdek usłyszał ktoś z drugiego końca parku.
 -To nie jest zwykły gwizdek, głuptasie. Skonstruował go Max, jest bardzo mądry. A Chloe zadbała o moje bezpieczeństwo wręczając mi ten nożyk - serce mi stanęło i popatrzyłem na nią przerażony - żartuję! Chciała mi go dać, ale nie przyjęłam, bo to zbyt drastyczne dla mnie, z resztą i tak nie zrobiłabym nikomu krzywdy. 
 -Nawet w akcie obrony?
 -Nawet wtedy - mruknęła - co innego Chloe, ona nie da się skrzywdzić.
 -Dlaczego ciągle mówisz o tym miejscu, jakby było jakieś niebezpieczne? Z tego co wiem to dzielnica dla bogaczy i...
 -Dużo Cię ominęło Tom - powiedziała tajemniczo.
 -To znaczy?
 -Może i dziś jest rzeczywiście spokojnie, ale to tylko pozory. Georg pewnie zdążył zauważyć, że uciekłeś i wstrzymał swoje... gangi, o ile tak to można nazwać.
 -Jakie znowu gangi?
 -Oczywiście nie dosłownie, ale oni chcą, żeby tak na nich mówić.
 -Kto oni? - nic nie rozumiałem.
 -Twój brat i jego banda.
 -Są źli? Chyba nikomu nie szkodzą, prawda?
 -Mamy z nimi taką trochę wojnę.
 -A z jakiego powodu?
 -Myślę, że sam się już przekonałeś. Tobie Georg na początku też mydlił oczy, prawda? Był chociaż przez chwilę miły?
 -O tak - przytaknąłem - raz nawet wydawało mi się, że mnie podrywa.
 -No właśnie, jest bardzo fałszywy i każdy z nas przekonał się o tym na własnej skórze.
 -I tylko o to tyle zamieszania?
 -Po części tak. Przekonasz się, jak przyjmiemy Cię do naszej paczki. Jednak obowiązują u nas zasady, Chloe ma szesnaście lat i jest najstarsza z nas, więc to ona decyduje kto może się do nas przyłączyć.
 -No to życz mi powodzenia - spuściłem głowę.
 -Powodzenia - oznajmiła po chwili.
 -Hm?
 -Siedzi tam nad rzeczką, widzę ją - szepnęła i wskazała kierunek palcem.
 -To dobrze, chodźmy po nią!
 -Cicho! Pójdziesz tam sam.
 -Sam? Nie ma mowy!
 -Ciszej! - przyłożyła palec do ust każąc mi się uciszyć - pójdziesz tam i ją do siebie przekonasz - popchnęła mnie lekko na przód i schowała się za dużym drzewem.
 -No i co mi kurwa przyszło do głowy, żeby wychodzić z domu o tej porze do jakiegoś dziwnego parku, echh!
 -Ćććśśś! - usłyszałem gdzieś w tyle i westchnąłem ruszając na przód.

Trochę się denerwowałem. Ba, słyszałem szczękanie moich zębów trochę przez zimno, trochę przez stres. Na pewno mnie nie zaakceptuje i będzie miała problem z tym, że mieszkam z tym debilem pod jednym dachem, ale to przecież nie moja wina, że musieli mnie adoptować akurat jego rodzice. Podszedłem do niebieskowłosej i usiadłem obok niej. Od razu zauważyłem, że trzyma w ręku butelkę piwa popijając co chwilę. Zauważyła mnie, ale nic nie mówiła i siedziała cicho wpatrując się w odbicie gwiazd na wodzie. To moja szansa, może będzie bardziej spokojna lub odwrotnie, bardziej agresywna.

 -Wszystko w porządku? - dopiero teraz na mnie spojrzała.
 -Po co przyszedłeś? - powiedziała dojrzałym głosem, który za każdym razem wydawał mi się taki delikatny, nawet wtedy gdy krzyczała.
 -Porozmawiać - odpowiedziałem - i zapytać dlaczego już na początku mnie skreślasz.
 -Słuchaj, jesteś zwykłym gnojkiem i do nas nie pasujesz.
 -Przecież nie zdążyłaś mnie nawet poznać - popatrzyła na mnie zdziwiona, że odważyłem się postawić jej na przekór.
 -Mieszkasz z nim - znowu to samo - skąd mam wiedzieć, że nie nauczył Cię swoich sztuczek?
 -Może stąd, że sami jesteśmy na wojennej ścieżce i mnie nawet pobił. Od początku mnie wyzywał i...
 -Nie obchodzi mnie to, to zwykłe kłamstwa! - rzuciła butelką w drzewo na przeciwko, a szkło rozbiło się na małe kawałeczki.
 -Sam siebie podrapałem?
 -Musisz mi to udowodnić, bo od tak Ci nie uwierzę - skrzyżowała ramiona.
 -Jak? - kąciki jej ust podniosły się tworząc chytry uśmiech.
 -Musisz przynieść nam jego plan.
 -Jaki plan? - dopytałem.
 -Plan parku i ataków na naszą ekipę.
 -Skąd mam wiedzieć gdzie to trzyma? I czemu sama się do niego nie wkradniesz? Słyszałem, że dobry z Ciebie złodziej.
 -Oh, naprawdę? - udała zdziwienie - Pogadam sobie z Mel. A co do Georga, to przecież ten snob posiada tą całą złotą bramę, są kamery i ochroniarze, to za trudne nawet dla mnie. A Ty masz świetną okazję, żeby przeszukać jego pokój, dowiedzieć się jaki z niego podły oszust i dostać się do naszej paczki, stoi?
 -Żaden problem - powiedziałem dumnie i podałem rękę dziewczynie.
 -Kto czai się tam w krzakach? - zapytała nagle.
 -Jak to kto, przyszedłem tu sam - Chloe parsknęła śmiechem.
 -Sam? - pokiwałem głową co sprawiło, że jeszcze bardziej zaczęła się śmiać - taki malutki i tchórzliwy Tom dreptał sobie po ciemnym i nieznanym parku i w dodatku jeszcze przyszedł do mnie. Dobre. 
 -No dobra - westchnąłem - Melanie! - zawołałem. 
 -Pogodziliście się? - zapytała wychodząc z krzaków.
 -Po co wchodziłaś w te krzaki? I tak usłyszałam Was już dawno temu.
 -Przed Tobą się nic nie ukryje, nie? - westchnęła.
 -Dobra, serio było fajnie, ale ja muszę się zbierać, bo goryl z mojego domu może mi wykręcić aferę gdy wrócę - oznajmiłem wstając.
 -Jak coś to zadzwoń - zatroskana Melanie położyła dłoń na moim ramieniu.
 -Nie martw się, jakoś sobie z nim poradzę...chyba - zaśmiałem się nerwowo.


I tak oto po dziwnej nocy spędzonej z obcymi ludźmi w dziwnym parku, w którym powiewało grozą wróciłem do swojego pokoju pogrążony w myślach. Po pierwsze musiałem zdobyć tą całą mapę ataków. To wszystko wydaje mi się jakieś dziwne i niebezpieczne, nie wiem czy chcę brać w tym udział... 


C.D.N.

1 komentarz:

  1. Kochana ja nadal czekam aż coś dodasz. Wiedz, że ja nigdy cię nie opuściłam i nadal w ciebie wierzę.
    Nie poddawaj się i zrób dla mnie coś dobrego : dodaj jakiś odcineczek ╯﹏╰
    Kiruś ❤

    OdpowiedzUsuń